sobota, 8 września 2018

Urodziny Matki Bożej i płomień miłości.


 08 września, w dniu urodzin Matki Bożej wybrałem się z siostrą Beni do kaplicy Matki Bożej w Yoyo , a następnie do kolejnej kaplicy św. Piotra i Pawła w Bidi bidi. Ze względu na odległości pomiędzy kaplicami pozostali kapłani wybrali się wraz z siostrami do kaplicy Matki Bożej w Swinga. Potrzebowaliśmy około godziny drogi, aby dotrzeć do naszej misyjnej kaplicy. Około 100 metrów przed nią czekała już grupka dzieci śpiewających i dzielących się z nami swoją radością. 



 
W czasie Eucharystii zastanawialiśmy jak ważne są nasze urodziny. W każdym razie doszliśmy do tego, iż nasze urodziny są rzeczywiście ważne, ale jeszcze ważniejsze są urodziny naszej mamy, a co dopiero naszej najczulszej Mamy Maryi. Jeśli urodziny są dla nas ważne to musimy się odpowiednio przygotować i przynieść odpowiednie prezenty. A jakie my dzisiaj … i nie tylko dzisiaj przynosimy, o co nas Matka Boża prosi i na kogo i na co wskazuje? Matka Boża Miłosierdzia zawsze jest zjednoczona z Jezusem, na niego wskazuje i z Jego miłosiernym sercem jest zespolona. A gdzie jest nasze serce?
Po mszy świętej i spotkaniu z naszymi uchodźcami i po krótkim świętowaniu … urodzin:) udaliśmy się do kolejnego miejsca w innej strefie Bidi bidi. W kaplicy św. Piotra i Pawła zastaliśmy grupę dzieci i młodych ludzi śpiewających i tańczących. Był to głównie chór i dzieci misjonarze z Papieskich Dzieł Misyjnych. Dzieci te nazywane są „świętymi dziećmi” (poprzez Holy Childhood) lub Kizito (od najmłodszego męczennika ugandyjskiego).



Siostra Beni z naszej Rodziny Arnoldowej, ze Zgromadzenia Sióstr Służebnic Ducha Świętego, pochodzi z Filipin. W swoim 67 letnim życiu doświadczyła już wiele, ale cały czas działa z wielkim poświęceniem wśród uchodźców z Sudanu Płd. w Ugandzie, tak jak działała wcześniej w Sudanie Płd., czy Etiopii. Jak widzicie siostry czy kapłani nie przechodzą na emeryturę:), a póki są w miarę zdrowi ich obecność na misjach jest bardzo potrzebna. Siostra Beni działa wśród kobiet zrzeszonych w Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Kobiet Chrześcijańskich (wspomagających aktywność biznesową i niezależność). W tym dniu nieco kobiety się spóźniły, ale była przez to okazja aby spotkać się z młodymi i dziećmi.



Większość ludzi w naszych kaplicach mówi w języku Bari, ale u św. Piotra i  Pawła większość stanowią ludzie z plemienia Nuer. Niestety nie znamy tego języka, tak więc posługuję w języku angielskim i przez tłumacza.
Korzystając z opóźnień, które dosyć często zdarzają się w Afryce, bo przecież jak mówi przysłowie „Biali mają zegarki, a Afrykańczycy mają czas” przygotowałem się do sakramentu pojednania. Około 30 dzieci i młodzieży skorzystało z tej okazji. Jednakże pod koniec przyszła mała dziewczynka z plemienia Nuer (mam tu na myśli relatywnie mała, gdyż wszystkie osoby z plemienia Nuer i Dinka są bardzo wysokie). Miała na sobie nałożoną chustę i zaczęła  formułę spowiedzi świętej. Wyznając swoje przewinienia wskazała na swoją siostrę, z którą trochę się posprzeczała. Następnie spytała się czy udzielę jej rozgrzeszenia i czy będzie mogła „zjeść Jezusa”. Spytałem ją czy już przygotowywała się do  Pierwszej Komunii i czy już ją otrzymała. Odpowiedziała, że jeszcze nie ale jest w trakcie. Potem bardzo grzecznie się przedstawiła mówiąc, że ma na imię Elżbieta (piękne imię jak moja Mama i ciocia  Maryi). Mała Ela powiedziała również „ ojcze ja nie znam twojego imienia, jakie jest twoje imię?”. Z uśmiechem na ustach przedstawiłem się. Z powodu trudności w wymawianiu mojego imienia większość woła na mnie „Father Andrew”. Wyjaśniłem Elżbiecie, iż mogę jej udzielić błogosławieństwa, a Jezusa Eucharystycznego będzie mogła przyjąć po przygotowaniu. Ucieszyła się z błogosławieństwa (jak się później dowiedziałem jej nazwisko w języku Nuer oznacza radość), ale nie mogła się doczekać pełnego zjednoczenia z Jezusem i powiedziała, że chce być uczniem Jezusa i podążać za Nim przez całe życie. Zdziwiłem się skąd w takim małym dziecku tak czyste i pewne pragnienie. 





„Queen Elizabeth” tak odtąd ją nazywałem, to pragnienie miała w sercu dzieląc je z pozostałymi dziećmi z małymi misjonarzami Papieskich Dzieł Misyjnych. Jak piękne pragnienie, ale czy to  pragnienie nam zawsze towarzyszy, czy jeszcze jest ten płomień Bożej miłości i zapału, czy może tli się jakaś iskierka? U małej 8 letniej Elżbiety podobnie jak u 67 letniej Siostry Beni ten płomień jest widoczny. A jak to wygląda u nas, u mnie?