sobota, 19 marca 2016

Święty Józef

„Jezu, ufam Tobie!”
Święty Józef

Dzisiaj przypada uroczystość św. Józefa, który jest pośrednio patronem naszej parafii św. Rodziny. W dzisiejszej alternatywnej Ewangelii ze św. Łukasza (Łk 2: 41-51) cała św. Rodzina jest zaangażowana. W pierwszym momencie Józef, Maryja i Jezus udają się z coroczną pielgrzymką do Jerozolimy. Taka pielgrzymka przez góry i pagórki z Nazaretu do Jerozolimy trochę musiała trwać, ale jak wynika z Ewangelii tłumy pielgrzymów docierały do świątyni, aby oddać Bogu chwałę, dziękczynienie, a także przyjść z pewnymi intencjami. Józef i Maryja zostawili pewną wolność 12 letniemu Jezusowi, ale po pewnym czasie próbowali go odnaleźć wśród bliskich. Jak się okazuje najbliższy Jezusowi jest Bóg Ojciec, którego odnajduje w świątyni i to raczej w nie składanych ofiarach, lecz w rozważaniu Słowa Bożego ( w medytowaniu go w sercu i rozważaniu go z innymi). Św. Józef odnajdując Jezusa nic nie mówi … a może mówi z miłością w sercu „Jezu, ufam Tobie!”

Święty Józef przedstawiany jest jako człowiek akcji raczej niż słowa. Jednakże to Słowo w nim tkwi, rozmyśla nad nim a nawet ma sny, które wskazują mu właściwe postępowanie i drogę. Ma wiarę Abrahama i objawienia w czasie snów jak Józef syn Jakuba („Izraela zwany też Józefem Egipskim”).

Święty Józef jest dla nas przykładem wiary, oddania. Jest jednak, przede wszystkim opiekunem, który podążając za Bożą wolą i opatrznością prowadzi św. Rodzinę unikając pułapki Heroda i przyprowadza z powrotem Maryję i Jezusa z Egiptu. Jeśli Bóg Ojciec powierzył Maryję i swojego Syna Józefowi, któż może być lepszym patronem, bardziej odpowiednim opiekunem. Już w piosenkach dziecięcych pojawia się ufność w stosunku do tego niezwykłego opiekuna, który ma pomagać rodzinie, a szczególnie ojcom, gdy w popularnej piosence śpiewamy; „Święty Józef tatusiowi dopomoże i grzeczniejsze będą dzieci z Tobą Boże:)”

Wiedzieli o tym mieszkańcy Kalisza, którzy mają u siebie piękne sanktuarium, ale są one też w Montrealu w czy innych mniej znanych miejscach. Od zawsze św. Józef był patronem Zgromadzenia Słowa Bożego (czyli werbistów) i do niego uciekali się księża z obozu w Dachau, zdawałoby się w beznadziejnej sytuacji. Do niego też po wojnie co roku pielgrzymowali do Kalisza. W nim umacniali swoje powołanie, będąc posłani w różne strony świata jak o. Marian Żelazek. W nim też ojcowie soborowi (Vatican II) widzieli swego patrona.

Cieszymy się, że św. Józef jest również współpatronem, a przede wszystkim opiekunem św. Rodziny w Lainya. Dzisiaj odwiedziliśmy też naszych współbraci w Wondruba, którzy są trochę osamotnieni, ale jednak zakorzeni w Jezusie. W pełnym zaufaniu, w tym trudnym czasie, gdy wokoło są miejsca spalone i splądrowane, są z garstką ludzi na terenie swojej parafii.
Jeden z ojców w Wondrubie ma też za patrona Józefa i wraz z nim możemy powiedzieć;
„ Święty Józefie patronie nasz, módl się, módl się za nami”. 


piątek, 18 marca 2016

Św. Patryk i Sudan Południowy

Lainya, 17 marca 2016r.


W ostatnim czasie mamy w naszym regionie wiele przypadków śmierci, które przychodzą niespodziewanie. Pierwszym przypadkiem była śmierć naszego wieloletniego katechisty z Ginabyo.  George Mila był czterdziestoparoletnim aktywnym człowiekiem. Jednakże, prawdopodobnie jego organizm został zaatakowany przez wyrostek robaczkowy, który nie został w porę wykryty … a następnie wszystko trwało z naradą rodzinną i próbą uśmierzenia bólu przez lokalnych zielarzy … a potem odesłaniem do lokalnej kliniki w Jamara … a stamtąd do Yei. Gdy otworzono Georga podczas operacji było już za późno. Z drugiej strony opieka lekarska nie jest tu na najwyższym poziomie, a operacją czasami zajmują się pielęgniarz.  … z powodu braku odpowiedniej ilości lekarzy. W 2011 roku tj. roku powstania Sudanu Płd. na około 10 milionów ludzi było … 115 lekarzy;(. Teraz jest trochę lepiej, ale skorzystanie z lokalnej opieki medycznej zawsze wiąże się z ryzykiem. Nasze siostry Służebnice Ducha Świętego (popularnie zwane „werbistkami”, albo „niebieskimi” od koloru habitów) prowadzą w Yei klinikę św. Bakhity i wykonują świetną robotę … a ja ze współbraćmi byliśmy także pacjentami tej kliniki, głównie z powodu silnych ataków malarii czy tyfusu. Siostry nie prowadzą jeszcze operacji, ale to ma się w najbliższej przyszłości zmienić, a klinika ma uzyskać statut szpitala. Starania siostry Weroniki ze Słowacji i innych sióstr przyczyniły się do efektywnej walki z trądem, a co ważniejsze w ostatnim roku do bezpiecznego rodzenia dzieci w klinice. W Sudanie Płd. jest jedna z największych śmiertelności niemowląt na świecie, ze względu na warunki, powikłania i stan zdrowia kobiet. Siostra Florence, która pochodzi z Papui Nowej Gwinei jest tu położną i dzięki niej oraz pracy personelu wiele żyć zostało ocalonych.
Oprócz nagłych przypadków chorobowych na naszym terenie jest wiele jadowitych węży i tylko w ciągu dwóch tygodni dwóch chłopaków zmarło z powodu ukąszenia. Żona naszego katechisty Camilo z Bereka, także została ukąszona, ale trafiła do szpitala otrzymała surowicę i przeżyła. W tym dniu myślę o „zielonej wyspie” i św. Patryku, który jak głosi legenda przepędził wszystkie węże z Irlandii. Nie wiem na ile to jest prawdą:) ale faktycznie nie spotkałem tam żadnych węży … i co ważniejsze nie ma też niepotrzebnego jadu w ludziach, ale raczej otwartość i gościnność. Pozdrawiam w tym pięknym dniu wszystkich dobrych ludzi mieszkających  na „zielonej wyspie”, a szczególnie redagującego stronę bloga o. Bartka:). Pamiętam też zielone koraliki, czy bardziej zielony różaniec z krzyżem celtyckim i niesamowite objawienia w Knock, gdzie Maryja objawia się w obecności Józefa, Jana, Aniołów, Baranka i Słowa Bożego i nic nie mówi, i nic nie objawia słowem, gdyż sam obraz przemawia.
Wracając do Patryka to miał niezwykłe powołanie i zapał misyjny. Stając się niewolnikiem i będąc w niewoli w Irlandii, ucieka z niej, aby w późniejszym wieku po rozeznaniu Bożego powołania powrócić już jako wolna osoba ofiarująca siebie właśnie mieszkańcom Irlandii. Potrzebujemy w Sudanie Płd. tej wiary św. Patryka. Na razie nie mamy tutaj za dużo powołań, ale może nadejdzie dzień, gdzie niektórzy Sudańczycy z Południa będą głosić Dobrą Nowinę swoim braciom i siostrom z Sudanu. Co ciekawe na razie to poszło w drugą stronę, gdyż o. Krzysztof dominikanin z Polski wraz z Dawidem i Marią katechistami wędrownymi z Włoch i Hiszpanii przybyli z Chartumu (gdzie powstały już jakiś czas temu pierwsze wspólnoty neokatechumenalne), aby tworzyć nowe grupy neokatechumenalne na terenie naszej diecezji w Yei.
Miejmy nadzieję, że w roku miłosierdzia Sudan Płd. zostanie ożywiony wiarą św. Patryka i przesłaniem miłosierdzia uwolniony od grzechu nienawiści swojego brata, swojej siostry.
„Pan zapytał Kaina: Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura?” (Rdz 4:6). Niech najbliższe dni przed Wielkanocą i Niedzielą Miłosierdzia będą zbliżeniem do ludzi, którzy się wokół nas pojawiają.

wtorek, 15 marca 2016

Konflikt trwa

Lainya, 13 marca 2016r.

Moi Drodzy,
Parę dni temu 11 marca minęła rocznica od podpalenia naszych domków. Od tego czasu o. Beranard z Konga i o, Praful z Indii opuścili naszą misję, natomiast o. Wojtek z Inowrocławia i o. Romy z Indonezji przybyli do naszej placówki w Lainya. Sytuacja w Sudanie Płd. jest cały czas niespokojna i wymaga dużo modlitwy, cierpliwości i wspólnego wysiłku do wprowadzenia porozumień pokojowych w życie.
Cały czas widać napięcie, a niektóre rejony jak Wondruba (30 km od nas) są prawie całkowicie opuszczone. Wczoraj będąc w tej miejscowości widziałem tylko zmęczone twarze ludzi oczekujących możliwości powrotu do swoich domów i do swoich upraw. Niewielka grupa ludności schroniła się i cały czas przebywa na terenie parafii św. Bakhity prowadzonej przez misjonarzy z Indii (MMI). Ludność ta przeżyła wiele traumatycznych wydarzeń związanych z paleniem domów, gwałtami i zabójstwami, a najgorsze jest to, że dopuściła się tego regularna armia, która powinna chronić ludność. Wondruba nie jest jedynym miejscem na mapie Sudanu Płd; gdzie nastąpiła eskalacja przemocy … a tak naprawdę niewiele osób o niej słyszało. Jest wiele takich miejsc, a w szczególności w okolicach Malakal, Leer, Bor.
Ostatnio o. Tomek jezuita z Rumbek dzielił się swoimi przeżyciami, gdzie przez ostatnie dwa lata dochodziło do eskalacji konfliktu pomiędzy dwoma różnymi klanami tego samego plemienia, a wiele ofiar to również przygodni cywile, jak osoba z Ugandy, która pomagała mu przy prowadzeniu „farmy', która została zabita bez powodu.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt nie kontroluje sytuacji, a w kraju jest anarchia. W stolicy kraju w Dżubie dochodzi codziennie do wielu rabunków i kradzieży, a po zmroku jest zakaz poruszania się na motocyklach. Jest wiele przypadków kradzieży motorów, ale co gorsza zastrzelenia kierowcy. Na terenie parafii św. Trójcy, gdzie posługują franciszkanie około 2 tyg. temu motocyklista został zastrzelony ok. 8 wieczorem w taki sposób. Motory są sprzedawane, głównie przez żołnierzy, którzy od dłuższego czasu nie otrzymują żołdu. Na drodze pomiędzy Jubą a Lainya   dochodziło też do rabunków, w szczególności motocykli, a w jednym miejscu ok. 35 km od nas znaleziono 70 ciał.
Porozumienie pokojowe przewidywało wyprowadzenie wojska z Dżuby, zanim przedstawiciel opozycji Riek Machar miał tam przybyć. Od sierpnia minęło trochę czasu, ale wojsko jest jeszcze w stolicy, a część zmieniła mundur z wojskowego na policyjny. Ostatnimi czasy przebywał w Sudanie  Płd. sekretarz generalny ONZ, ale to sami mieszkańcy muszą chcieć rozwiązać konflikt, który trwa od grudnia 2013 roku
U nas w Lainya jest relatywnie spokojnie, chociaż odczuwa się napięcie związane z wzrostem cen i limitowaną żywnością. Największym dobrem tu są krowy i o nie niestety toczy się walka. Około tygodniu temu z naszego bliskiego sąsiedztwa (może 2 km za strumykiem, który oddziela nasz teren) zaginął chłopiec. Prawdopodobną przyczyną jego zaginięcia był konflikt o krowy. W tej okolicy jakiś czas temu zostały skradzione Dinkom krowy, a miejscowa ludność nie chciała wskazać gdzie są i kto to zrobił. Dinkowie również nic nie słyszeli o chłopcu. Kolejnym przykładem tego konfliktu ok. 15 km od nas za Logwilli była też kwestia kradzieży krów, która skończyła się tragicznie. Gdy niektórzy mieszkańcy usłyszeli o kradzieży swoich krów poszli zorganizowaną grupą na poszukiwania i jedna z tych osób (brat męża naszej pani z Akcji Katolickiej Jerisy) została zastrzelona, a druga ciężko ranna.
Pomimo tych wszystkich przeciwności idziemy do przodu z nadzieją. 08 marca zorganizowaliśmy modlitwę i warsztaty Biblijne dla kobiet z ukazaniem roli kobiety w Piśmie Świętym. Oczywiście, była też miła okazja do spotkania się, pogadania „o tym i owym” , a dla kobiet … który przyszły z dziećmi była też okazja do wspólnego i dobrego posiłku.
Nie poddajemy się też w budowaniu „Domu Nadziei” pomimo różnych niedogodności. Dodatkowo wybudowaliśmy murek wokół domu chroniący nieco przed deszczami i termitami, oraz zrobiliśmy podjazd i schody. Cieszymy się, że budowa „rośnie” i niedługo dzieci i młodzież będą miały z niego pożytek.
Część ludzi przyzwyczaiła się do konfliktów, niesprawiedliwości, przemocy, ale możemy wspólnym wysiłkiem pokazać alternatywną drogę, drogę nadziei z Jezusem.

Za Izajaszem możemy powiedzieć kierując naszą apelację do rządzących;
„Biada prawodawcom ustaw bezbożnych i tym, co ustanowili przepisy krzywdzące,
aby słabych odepchnąć od sprawiedliwości i wyzuć z prawa biednych mego ludu; by wdowy uczynić swym łupem i by móc ograbiać sieroty!
Lecz co zrobicie w dzień kary, kiedy zagłada nadejdzie z dala?
Do kogo się uciekniecie o pomoc, i gdzie zostawicie Wasze bogactwa?” (Iz 10:1-3)

W modlitwie za Sudan Płd. i za Was moi drodzy Przyjaciele,
o. Andrzej


wtorek, 1 marca 2016

A życie się toczy

Lainya, 01 marca 2016r.

To już kolejny miesiąc. W Polsce nadciąga powoli … lub bardzo powoli wiosna … a u nas przyjdzie pora deszczowa. Zanim jednak przyjdzie mamy tu lekkie:) upały, a wczoraj w stolicy w Dżubie były 44 stopnie. Dobrze by było skończyć dach przed wielkimi deszczami i może to się nam udać. Wygląda na to, że w tym tygodniu zostaną zakończone podstawowe prace murarskie. Trochę więcej prac będzie wymagało wykończenie kolumn przy werandzie.

U nas życie toczy się nieco wolniej niż w Polsce. W zeszłym tygodniu odwiedziliśmy dwie kaplice misyjne jedną w Galilaya czyli Galilei:) a drugą w Darara. Ta druga jest położona z 2-3 km od drogi  w lesie … lub w buszu jak kto woli i na razie nie jest to miejsce zagospodarowane, jedynie z paroma naturalnymi drzewnymi ławeczkami. Jednakże okoliczni mieszkańcy myślą o przeniesieniu miejsca modlitwy w pobliże drogi i szkoły, gdzie więcej osób mogłoby dotrzeć. Na razie większość mieszkańców ma problemy z podstawową modlitwą, ale najważniejsze iż czują potrzebę bycia z Bogiem i bycia we wspólnocie.

Z o. Wojtkiem i z o. Romym i paniami z Akcji Katolickiej odwiedziliśmy kolejne miejsce na granicy Lidy i Bojora. W domu Rose i Jamesa spotkaliśmy się z naszymi parafianami oraz „potencjalnymi parafianami”:) … a także 3 kobiety z kościoła anglikańskiego dołączyły się do naszego rozważania Słowa Bożego i modlitwy. Było też parę uchodźców z Wondruba, którzy osiedlili się tymczasowo na tym terenie. Oczywiście, do modlitwy dołączyły również dzieci, które były już po szkole. W drogę powrotną Panie zaproponowały „skróty”, które okazały się wydłużeniem drogi, gdyż najpierw odbiliśmy od drogi, aby po kilkudziesięciu minutach na nią wrócić … także zmrok zastał nas na drodze … ale powolutku doszliśmy do domu.

Pewnym wydarzeniem w zeszłym tygodniu było też błogosławieństwo domu comissionera (czyli coś w rodzaju zarządzającego pomiędzy województwem a powiatem). Mamy nadzieję, że nie tylko jego dom będzie budowany na silnych fundamentach … ale cała społeczność Lainya county będzie budowana na skale … na skale zbawienia, którą jest Chrystus … i na niej miejscowa ludność odnajdzie pokój, pojednanie i miłość.


„Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony” (Mt 7:24-25).