Poznań, 24 sierpnia 2016r.
Moi Drodzy Przyjaciele!
To już prawie miesiąc od ostatniego listu i piszę go z rodzinnego miasta, gdzie przebywam na kontroli w szpitalu. Po ostatnim liście sytuacja w Sudanie Płd. pogorszyła się. Drogi prowadzące z Lainya do Dżuby i do Yei są zablokowane, a co gorsza nowe drogi wokół Yei prowadzące do Ugandy i Konga również zostały zablokowane. Mieszkańcy Sudanu Płd. nie byli przepuszczani przez granicę, a żywność pochodząca z Ugandy i Konga nie dochodziła do miejsca poprzez blokady. Dochodzi też na tych drogach do rabunków przez rebeliantów i nierozpoznane grupy uzbrojonych mężczyzn.
![]() |
| Miasteczko Wondruba |
Po ustanowieniu nowego wiceprezydenta Tabana Deng Gai przez prezydenta Salva Kiira sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. Nowy wiceprezydent co prawda wywodzi się z opozycji, lecz nie został zatwierdzony przez dotychczasowego lidera opozycji Riek Machara, który co ciekawe był dotychczasowym wiceprezydentem i zdymisjonował Tabana Denga przed nominowaniem go przez Prezydenta. Opozycja jest bardziej podzielona, a proces pokojowy nie może być kontynuowany, gdyż porozumienie pokojowe z sierpnia br. miało być wprowadzane w życie przez Salva Kiira i Riek Machara. Machar jest obecnie w sąsiednim Sudanie z którego przedostał się przez Kongo. Kolejnym problemem jest niechęć prezydenta do ONZ i propozycji ustabilizowania sytuacji poprzez rozmieszczenie dodatkowych sił pokojowych. Oliwy do ognia dolało rozkradzenie magazynów żywnościowych przez wojska rządowe pod pretekstem poszukiwania broni.
| Materace pozostawione na drodze przez ludzi uciekających do buszu. |
Brak kontroli nad siłami rządowymi i opozycją prowadzi do destabilizacji kraju, która może przerodzić się w anarchię. Pacyfikowanie kolejnych miejsc prowadzi do utraty zaufania do rządzących, a działania rebeliantów czy niezorganizowanych grup, które rabują własnych ludzi powodują całkowitą dezorganizację życia w Sudanie Płd.
Nasze miasteczko Lainya jest obecnie opuszczonym miejscem bez ludzi, ze spalonymi i splądrowanymi domami. Ponad 20 tys. mieszkańców schroniło się do buszu w obawie o utratę życia. Na przedmieściach znajdują się wojska rządowe. Mieszkańcy boją się powracać, a z drugiej strony duża część domów została spalona, a wnętrze domów okradzione także z zapasów żywności … nie ma więc do czego wracać. Najgorsze w tym jest, że sytuacja w buszu też jest zła, ze względu na brak żywności i leków.
| Żołnierze okopali się wokół naszej misji. |
Gdy nie było mieszkańców w Lainya nasza obecność w tym miejscu też stanęła pod znakiem zapytania. W związku z tym ewakuowaliśmy się z ciężko rannym Geraldem, jego żoną i synkiem o wdzięcznym imieniu Deo gratias (Bogu niech będą dzięki) do Yei. Gerald, który mówił nam że został ocalony dzięki modlitwie i różańcowi(który cały ten czas trzymał go w ręku) dotarł z nami do szpitala. Nie było odpowiednich leków, które jednak zorganizowaliśmy. Był problem z rentgenem, któremu udało się zaradzić. Największym problemem był brak lekarzy i pielęgniarek, które nie otrzymywały pensji jak również bały się pomagać postrzelonym (gdyż często byli podejrzani iż są rebeliantami przez żołnierzy rządowych pojawiających się w szpitalu). Na szczęście w Yei znalazł się brat Geralda, który był dyrektorem jednej ze szkół. Zorganizował on transport do Ugandy, gdzie Gerald leczył się w lepszych warunkach.
| Gerald z raną postrzałową i różańcem. |
Pozostali uchodźcy z Ugandy, którzy ukrywali się w Domu Nadziei, również dotarli do Yei (dzięki pomocy anglikańskiego biskupa Eliaba), a stamtąd przedostali się do Ugandy. My z Yei po rozeznaniu sytuacji z miejscowym biskupem Erkolano i naszym generalatem udaliśmy się do Kenii, a stamtąd do naszych miejsc.
Obecna sytuacja w Lainya jest bardzo zła, gdyż nie ma ludzi, którzy uciekli do buszu. Obawiają się powrotu z powodu stacjonujących tam żołnierzy. Brak jest żywności i lekarstw, gdy zapasy i pola zostały w większości zniszczone a pomoc humanitarna nie może dotrzeć z powodu blokady dróg. W podobnej sytuacji już od ponad roku znajduje się miasteczko Wondruba położone 30 km od Lainya, a kolejne w naszej diecezji Mundri po 8 miesiącach zostało zajęte tylko przez 20% poprzedniego stanu ludności.
Podsumowując, obecna sytuacja w Lainya nie pozwala na powrót … bo nie ma niestety nikogo w naszym miasteczku. Nadzieją jest unormowanie jako takie w Sudanie Płd., gdzie ludność mogłaby się czuć bezpiecznie i powrócić, ale to na przykładzie dwóch miasteczek może zająć rok lub dłużej.
Módlmy się o pokój w Sudanie Płd. i w naszych sercach,
o. Andrzej
