poniedziałek, 19 lutego 2018

100 lat niepodległości i 100 lat od urodzin Ojca Mariana.

O. Marian Żelazek werbista, który urodził się 30.01.1918, w roku odzyskania niepodległości został uznany przez Senat RP (22.02.2007) „za godny naśladowania wzór Polaka przełamującego bariery między ludźmi, w duchu chrześcijańskiego ekumenizmu i uniwersalizmu.”Ojciec Marian jest postacią łączącą ludzi, poprzez odkrywanie godności ludzkiej w każdym człowieku a szczególnie tym odrzuconym i niechcianym. Jako patriota i człowiek pokoju niósł przesłanie dobra i pokoju, którego wynikało z jego wychowania w wielodzietnej rodzinie, doświadczenia wiary i świadectwa mistrza nowicjatu i rektora w Chludowie bł. o Ludwika Mzyka, SVD, który stracił swoje życie (20.02.1940) w Forcie VII w Poznaniu. Ojca Mariana umacniało bycie z Jezusem, nawet w najtrudniejszych chwilach „piekła obozowego” w Dachau i Gusen. Jego dobroć przekroczyła granice Polski i skierowała go do drugiego co do wielkości narodu na ziemi tj. Indii. Przekraczając granicę i będąc w Indiach przez 56 lat, aż do swej śmierci miał nie tylko pół serca dla Polski i pół dla Indii, ale jak mówił kochał całym sercem Polskę i całym sercem Indie. Kochał każdego, a szczególnie tego porzuconego i nierozpoznawalnego przez innych. Na początku swojej posługi w Indiach w stanie Orissa (diecezja Salambapur) był wśród plemiona Adibasów, które było traktowane przez innych jako „nietykalne”, a potem w mieście Puri wśród trędowatych, którzy wywoływali wśród innych strach i obrzydzenie. O. Marian dostrzegł w nich jednak piękno i cierpiącego Chrystusa. Pokojem i dobrem, który nosił w sobie dzielił się z innymi, co przyczyniło się też do jego nominacji do Pokojowej Nagrody Nobla w 2002 i 2003 roku. Jako Polak, który poprzez swoje działanie ukazywał tę ukochaną Polskę innym, otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Tym jednak co było dla niego najważniejsze nie były nagrody, wyróżnienia czy nominacje, otrzymywane z Polski, z Indii i z całego świata, ale to że jego podopieczni ze szczerym i otwartym sercem zwracali się do niego „Bapa”, czyli Ojcze. Poprzez Ojca Mariana posługę wśród tych „najmniejszych” i najbardziej opuszczonych ludzi zadawali sobie pytanie, dlaczego on to robi. W Ojcu Marianie była ukryta prawda, że „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25,40). Jego praca i posługa, była formą dzielenia się Dobrą Nowiną, a jego mottem „nie trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć”. Tak też „dobry ojciec” został zapamiętany, gdy umierał 30.04.2006 roku na drodze z koloni trędowatych do swojego aśramu (pustelni), w opinii świętości.
Najważniejsze wydarzenia, które kształtowały Ojca Mariana Żelazka, SVD.
Ojciec Marian urodził się w roku niepodległości tak bardzo oczekiwanym przez Polaków po 123 latach zaborów. Ta niepodległość była wywalczana w pierwszych latach Polski w czasie Powstania Wielkopolskiego 1918-19, powstań śląskich i wojny bolszewickiej 1919-21, gdy Polska potwierdziła swoje granice począwszy od Traktatu Wersalskiego 1919 do Traktatu Ryskiego z 1921, nastąpił okres kryzysu gospodarczego spowodowanego I Wojną Światową i kolejnymi wojnami. 
Ojciec Marian przyszedł na świat w Palędziu k/ Poznania w wielodzietnej rodzinie. 16 dzieci (w tym  dwoje adoptowanych) Stanisława i Stanisławy wyrastało w trudnych warunkach. Ojciec Marian otrzymał chrzest 3 dni po swoich urodzinach 02.02.1918r. w święto Ofiarowania Pańskiego. Wysoka śmiertelność dzieci i trudne warunki powodowały, iż chrzest odbywał się w jak najszybszym terminie, ale dzień Ofiarowania Pańskiego, miał być też ofiarowaniem życia Bogu przez o. Mariana. Jego rodzice mieli 20 ha ziemi, młyn i ogród warzywny, ale w czasie kryzysu gospodarczego, zaledwie po roku nauki o. Mariana w miejscowej szkole podstawowej, byli zmuszeni do przeniesienia się do pobliskiego Poznania. W 1926 r. przyszły werbista rozpoczął naukę w podstawówce w Poznaniu, a następnie w gimnazjum św. Marii Magdaleny. Rodzina o. Mariana przeniosła się do 3 pokojowego mieszkania z kuchnią, co dla rodziny z 14 dziećmi (2 zmarła we wczesnym dzieciństwie) musiało być wystarczające. Rodzice utrzymywali się z prowadzonego przez nich sklepu warzywnego, chociaż w czasach kryzysu gospodarczego niekiedy bywało trudno.
Mały Marian wyróżniał się swoim naturalnym optymizmem i chęcią dzielenia się z innymi. Pewnego dnia będąc ministrantem, skorzystał z ulotki zostawionej przez misjonarza posługującego w Argentynie, mówiącego o gimnazjum męskim Księży Werbistów w Górnej Grupie (k. Grudziądza), które było jednocześnie połączone z niższym seminarium. Świadectwo misjonarza z Argentyny, zasiane przez niego „ziarno” i zostawiona przez niego ulotka miała przyczynić się do początku drogi nowego misjonarza w Indiach. Od 1932 roku o. Marian kontynuuje swoją naukę w Górnej Grupie. W  08 września (w dzień obchodzonych narodzin NMP) 1937 roku rozpoczyna swój nowicjat w Chludowie k. Poznania w dawnym miejscu cystersów i siedziby Romana Dmowskiego,(przywódcy endecji, a jednocześnie patrioty, który obok Józefa Piłsudskiego i Ignacego Paderewskiego działał na rzecz przywrócenia niepodległości Polsce). 
04 września 3 dni po wybuchu II wojny światowej o. Marian przyjmuje pierwsze śluby zakonne w Zgromadzeniu Słowa Bożego (werbistów) w Chludowie. 20 maja 1940r. kończy studia filozoficzne, a  dwa dni później wraz z innymi seminarzystami i kapłanami zostaje przewieziony do Fortu VII, aby 25 maja trafić do obozu koncentracyjnego w Dachau. Postawa mistrza nowicjatu i rektora Bł. o. Ludwika Mzyka, który ginie 20.02.1940 w Forcie VII umacnia kleryków aby być razem do końca.
Od 1940r. O. Marian z grupą podobnych mu 26  seminarzystów z Chludowa i niezliczoną grupą kapłanów i kleryków z Polski i Niemiec przebywa w obozach w Dachau i Gusen. W Gusen przy ciężkiej  pracy przy kamieniołomach ginie z wycieńczenia, głodu i chorób wiele osób. Pięć ciężkich latach w obozach pełnych chorób, eksperymentów medycznych i poniewierania człowieka wzmogły w o. Marianie poczucie godności i wartości każdego człowieka. O. Marian pewnego dnia pomógł współwięźniowi, który upadł i nie mógł wstać. Przyszły misjonarz wziął go na plecy, pomimo początkowego sprzeciwu, a potem usłyszał, że jest „aniołem”.Szukanie nadziei, jak mówił ”w piekle obozowym” przyczyniło się do chęci lepszego przeżycia swojego powołania. Ile razy umierał ktoś bliski z jego współbraci, on czuł iż musi również wypełnić ich powołanie. Z 26 jego kolegów tylko 14 przeżyło obóz. W obozie w Dachau było 30.000 więźniów, a niewiele go przeżyło w momencie wyzwolenia obozu przez Amerykanów 29.04.1940r.   
Przeżycie obozu i jego wyzwolenie było niesamowitym wydarzeniem, a o. Marian i wielu współwięźniów twierdzi, że cudem. W beznadziei życia obozowego oddali się pod opiekę św. Józefa (08.12.1940r. , a następnie odprawiali nowennę przed wyzwoleniem obozu do 22..04.1945), nie wiedząc, że istnieje plan całkowitego zniszczenia obozu, który miał nastąpić 29.04.1945 o godz.21.00.
Jak się okazało niewielka grupka aliantów znalazła się w pobliżu obozu otwierając ogień do przeważającej liczby Niemców nadzorujących obóz.  Grupa SS Viking, która miała zniszczyć obóz trafiła na inną grupę żołnierzy amerykańskich tak więc nie dotarła do obozu. Ten zbieg okoliczności, czy raczej cud dla przebywających w obozie doprowadził do cudu „zmartwychwstania”, ponownego narodzenia jak mówili, przejścia z „piekła obozowego”. Ten dzień 29 kwietnia swojego nowego życia świętowali co roku udając się na pielgrzymkę do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Nie jest to chyba przypadek, że 61 lat później o. Marian dzień po rocznicy tego nowego życia 30.04.20006, w niedzielę która symbolizuje zmartwychwstanie umarł w „wiosce zmartwychwstania”, bo tak nazwał swoją kolonię trędowatych, a narodził się dla nieba.
Misjonarz w Indiach 
Po wyzwoleniu obozu w Dachau o. Marian rozpoczął studia teologiczne w Rzymie. W 1948r. po trzecim roku teologii złożył śluby wieczyste i przyjął święcenia kapłańskie. W następnym roku kontynuował ostatni rok studiów i opiekował się polskimi uchodźcami pod Neapolem. 21 marca 1950 dotarł statkiem z Genui do Bombaju (Mumbai), a następnie rozpoczął swoją pracę pośród plemiona Adibasów. Wśród grupy 28 werbistowskich misjonarzy, którzy w latach 1950-65 posługiwali w stanie Orissa (diecezja Sambalpar) był tylko jeden lokalny kapłan, a dzisiaj mamy prawie 1000 indyjskich werbistów. Są to widoczne owoce posługiwania i zaangażowania również o. Mariana Żelazka (do dzisiaj z tego regionu Orissy pochodzi wielu kapłanów i biskupów). Dla o. Mariana jednak najważniejsze było zobaczenie godności człowieka wśród tego plemienia, które było nietykalne dla innych kast w Indiach. Edukacje i szkoły były tym czym jest wyzwolenie z dyskryminacji i otwarciem nowych dróg życia dla mieszkańców tego regionu. O. Marian był nauczycielem, dyrektorem, a  następnie wizytatorem dla 171 (1964) szkół katolickich w misji Sambalpar. W 1968 został proboszczem w Bondamuda, gdzie otworzył sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej. Będąc w Indiach cały czas czuł łączność z Polską, zresztą obraz przypomina bardziej kolor skóry miejscowych, co ułatwiło jej pokochanie jak Matki.
Po 25 latach posługi w 1975r. pojawiło się przed misjonarzem nowe wyzwanie, gdy został wysłany do świętego dla Hindusów miasta Puri. Po 5 latach udało się o. Marianowi otworzyć leprozorium dla trędowatych do których nikt nie chciał się zbliżyć. W 1984r. nastąpiło otwarcie jednej z większych radości ojca „bapa” Mariana tj. szkoły Beatrix dla dzieci pochodzących z rodzin trędowatych. „Bapa” Marian chciał aby dzieci wyszły spoza swojego środowiska dlatego założył szkołę (dzięki pomocy katolików z Holandii, którzy nazwali szkołę na cześć królowej Holenderskiej), 300 m od koloni trędowatych. Zresztą dla niego nie była to już kolonia ludzi odrzuconych przez społeczeństwo i marginalizowanych, ale „wioska zmartwychwstania”, nowych możliwości. Dzieci mogły czuć się docenione, poczuć swoją wartość i to, że zdobywają wiedzę i doświadczenie jak inne dzieci. Z czasem do szkoły zaczęły przychodzić inne dzieci i tak stała się szkołą zintegrowaną, gdzie na 650 dzieci tylko  150 pochodziło z rodzin trędowatych. W kolejnych latach powstaje internat, a szkoła z 7-klasowej rozrasta się w kierunku 10-klasowej. Jest to bardzo ważny punkt rozwoju szkoły, gdzie dzieci mogą osiągnąć pełne średnie wykształcenie i mieć perspektywy na dalszy rozwój i lepszą pracę, Edukacja jest przepustką dla tych dzieci w lepsze życie. Obok internatu powstaje plac zabaw. Obecnie dzieci z „wioski zmartwychwstania” uczą się i bawią ze swoimi rówieśnikami. Nie czują się już gorsze i mają też często swoich rodziców adopcyjnych, którzy pomagają im finansowo ukończyć szkołę, Jednakże przez wiele lat ta szkoła Beatrix bardzo różniła się od polskiej szkoły. Gdzie w internacie zamiast łóżka jest mata, zamiast szafy betonowa półka, zamiast zeszytu tabliczka, zamiast długopisu kreda, zamiast gumki woda. Gdy dzieci są w szkole „Bapa” ojciec Marian jest z nimi, a nauczycielka jest jak matka, albo jak same mówią „Sisu Gwuma”, czyli nauczycielka dla małych dzieci.
Od 1991r. o. Marian staje się pustelnikiem w aśramie, a jednocześnie nie zapomina o swojej „wiosce zmartwychwstania” i szkole. Wiele przyjaciół z Polski poprzez werbistów, Redemptoris Missio i inne organizacje pomagają trędowatym i ich rodzinom.  Redemptoris Missio wysyła lekarzy, dentystów, przybory medyczne. Od 1989r. działa „cottage of love and mercy” , czyli dom, a właściwie szpitalik dla trędowatych. O. Marian dbał o dzieci, o ich edukację, o ich wyrwanie z marginesu społeczeństwa do doprowadzenia ich do ludzi kształtujących nowe społeczeństwo. Nie zapomina jednak o wszystkich „dzieciach Bożych” również tych starszych. Trąd jest dzisiaj uleczalny. Dla odzyskania godności, poczucia się wartościowym „Bapa” Marian uaktywnił trędowatych i byłych trędowatych. Powstała kuchnia miłosierdzia, warsztaty obuwnicze, produkcje sznurków, materiałów tekstylnych, szwalnie produkujące maty z juty (również dla dzieci z internatu), ferma kurza i sad. Ryksiarze jeżdżący po ulicach Puri, to także ci od ojca Mariana. Polski misjonarz widział również pole poszukiwań i integracji z lokalnym społeczeństwem poprzez poszerzanie wiedzy dorosłych (biblioteka) i otwarcie ich na duchowość prowadzącą do prawdy. W 1985r. powstaje Centrum Poszukiwania Prawdy, a w końcowym okresie życia o. Mariana centrum duchowości i dialogu. 
56 lat ojca Mariana w Indiach pozwoliło dostrzec w ludziach z kasty „nietykalnych” ludzi wartościowych. Trąd to nie sprawa „złych duchów” jak początkowo uważali miejscowi, jest on uleczalny pomimo iż około 230.000 nowych osób rocznie choruje na trąd, w tym 70% w Indiach. Mieszkańcy Puri zaakceptowali obecność trędowatych, a ich dzieci uczą się z dziećmi z „wioski zmartwychwstania”.  Ojciec Marian urodził się 30 stycznia, w roku niepodległości, a Światowy Dzień Chorych na trąd obchodzi się w ostatnią niedzielę stycznia (od 1954r,), w okolicy jego urodzin, w Indiach dokładnie 30 stycznia (w dniu śmierci Mahatmy Gandhiego). Szacunek dla drugiego człowieka pomimo choroby, niedoskonałości, odmienności to przesłanie o. Mariana, który niósł Dobro Nowinę, bardziej działając i wykorzystując talenty innych. Każdy zaś sam musi znaleźć tę prawdę i praktykować zasadę o. Mariana Żelazka polskiego patrioty i misjonarza; „nie trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć”.  

środa, 18 października 2017

Tydzień Misyjny w Egipcie

                                                                                                 Egipt, Kair, 18 października 2017 roku


Drodzy Przyjaciele;

Minęło już sporo czasu od ostatniego listu. Miesiąc październik jest dla nas szczególny, gdyż  jest poświęcony Maryii. Gdy patrzymy na poszczególne dni w tym miesiącu to widzimy w dniu 07 października święto  NMP Różańcowej, czyli właściwie Królowej Różańca, która scala rodziny i narody. W tym roku przypada również 100-rocznica objawień fatimskich, gdzie Maryja wskazuje na różaniec jako narzędzie modlitwy i miłości pomagające nam w nawróceniu , oraz w przybliżeniu do źródła miłości, do Jezusa. Ostatnie objawienie fatimskie z 13 października 1917 roku wskazuje na obecność Boga w naszym życiu, który osusza nasze łzy i przenika światłem, ofiarując nam radość dzieci Bożych, tak jak to było przy znaku „tańczącego słońca”.
Łączyłem też się z Wami w „różańcu do granic”, który tak naprawdę zamienił się w różaniec bez granic, albo ponad nimi:). W miesiącu październiku modlimy się rozważając tajemnice różańca  w naszej parafii św. Józefa w Kairze. Każda z tych tajemnic jak ikona, w którą się wpatrujemy przybliża nas do bycia w drodze z Jezusem i Maryją. Dzięki rozważaniu 20 tak różnych tajemnic w 4 częściach różańca możemy na nowo odkrywać poszczególne etapy życia Jezusa i Maryi, które wkraczają również w nasze życie i naszych rodzin. Mam nadzieję, że modląc się za Wasze Rodziny również pamiętacie o mnie jako części tej poszerzonej rodziny, która przez modlitwę przekracza kolejne granice.
Różaniec, który był w pewnym sensie substytutem 150 Psalmów, dziś sam jest pięknym sposobem zbliżenia do ludzi i Boga. Gdy w 1571 r. papież Pius V prosił o tę modlitwę w obawie o zagrożeniu inwazją imperium ottomańskiego, to większość katolików łączyła się w różańcu, a 07 października inwazja wojsk tureckich została odparta w bitwie pod Lepanto. Być może dzisiaj jeszcze nie widzimy bezpośredniego zagrożenia, ale różaniec wzywa nas do zmiany sposobu życia na wzór św. Rodziny, abyśmy wraz z nią mogli pokonać burze i kryzysy rodzinne.
Dla mnie osobiście jest to szczególny rok, gdyż 29 października przypada 50 rocznica ślubu moich Rodziców. Nie będę mógł być z nimi osobiście, ale będę z nimi się łączył w modlitwie. Każda modlitwa, a szczególnie wspólnotowa umacnia nas i dodaje nowej energii. Tak jak łączę się z Rodzicami tak łączę się też z Wami przygotowując się do Niedzieli Misyjnej (22.10) i tygodnia misyjnego.
Hasło a właściwie słowa Jezusa, które nam towarzysza to „Idźcie i głoście.” Moment w którym zostaliśmy misjonarzami to czas naszego chrztu świętego, ale każdy z nas jest powołany do odkrywania swojej misji, która niekoniecznie musi być gdzieś daleko w Afryce … a być może jest w domu, w szkole, w pracy … a może wychodzi już poza koło najbliższych znajomych i przyjaciół.
Matka Boża otrzymując specjalną misję i powołanie przekazane przez Archanioła Gabriela nie zatrzymała się tylko na swojej misji, ale dzieliła ją z najbliższymi, a szczególnie ze swoją krewną Elżbietą. W późniejszym okresie jej misja była złączona z misją Jezusa i do niej nas Ona zaprasza.
Jak wiecie sytuacja w Lainya w Sudanie Płd. nie pozwoliła jeszcze na powrót moich parafian do swojej ziemi i domów, ale mam tak nadzieję, iż w końcu nastąpi ten upragniony moment. Niektórzy Polacy przebywali na uchodźcwie wiele lat, co było spowodowane zaborami i okupacją naszego kraju. Doświadczenie zsyłek, obozów pracy czy niemożności powrotu do kraju powinno nas zbliżyć w modlitwie i różnych formach solidarności również z Sudańczykami Południowymi. Na razie przebywam w Egipcie i uczę się j. Arabskiego.
Egipt jest specyficznym miejscem do którego chronił się Izrael czy św. Rodzina. Do dzisiaj w parafii św. Józefa w Kairze, w której przebywam jest wielu uchodźców z Erytrei, a w kolejnej Najświętszego Serca Jezusowego mamy uchodźców z Sudanu Płd..
W Egipcie od czasów św. Marka liczba chrześcijan rosła, aż do czasu ekspansji islamu. Obecnie chrześcijanie stanowią 10% ludności Egiptu. Jest to jeden z bardziej tolerancyjnych krajów muzułmańskich, jednakże od 2011 r. mamy nasilenie kolejnych zamachów głównie na kościoły koptyjskie. Od grudnia zeszłego roku mieliśmy zamachy w Kairze oraz, Tantcie  i Aleksandrii ( w Niedzielę Palmową), zabójstwo pielgrzymów w Prowincji Minya (około 200 km od Kairu), oraz prześladowania chrześcijan na Synaju. Parę dni temu został zaatakowany na przedmieściach Kairu jeden z kapłanów koptyjskich. W wyniku odniesionych ran zmarł, a towarzysząca mu osoba została zraniona. Jak widzicie Wasza modlitwa jest potrzebna, gdyż przemoc rozprzestrzenia się w różnych stronach świata. Papież Franciszek będąc w kwietniu Egipcie mówił, iż każdy ekstremizm jest nie do zaakceptowania oprócz ekstremizmu miłości.
Tej miłości sobie i Wam życzę, abyśmy tą miłością, która rozpoczyna się w naszych rodzinach i wspólnotach mogliśmy wychodzić dalej i przekraczać kolejne granice.
Niech nadchodzący Tydzień Misyjny będzie promieniującą iskrą miłości i Bożego Miłosierdzia,

poniedziałek, 1 maja 2017

Papież Franciszek w Egipcie

Kair, 30 kwietnia 2017r.

Drodzy Przyjaciele,

Za nami wizyta Papieża Franciszka w Egipcie. Cieszymy się, że jego pielgrzymka do miejsca, gdzie w schronieniu przebywała św. Rodzina przebiegła bezpiecznie. Egipt jest specyficznym miejscem, gdzie w trudnym okresie Jakub i jego synowie, wraz z rodzinami byli uchodźcami. Obecnie na terenie parafii św. Józefa mamy ludzi szukających nowego życia z Erytrei , a w drugiej parafii Najświętszego serca swoje miejsce i szkołę znaleźli uchodźcy z Sudanu.
Problemem Egiptu jest to, że w pewnym momencie był on krajem z dużą liczbą chrześcijan, którzy z czasem stali się grupą najbardziej prześladowaną. Od czasu działalności św. Marka Apostoła, poprzez początki monastycyzmu za okresu św. Pawła z Teb i św. Antoniego Pustelnika, poprzez św. Atanazego Wielkiego, Cyryla i Katarzynę (wszyscy wywodzący się z kościoła Aleksandryjskiego) chrześcijaństwo było bardzo widoczne w Egipcie. Od momentu ekspansji islamu liczba chrześcijan maleje. Nie ma jednoznacznej liczby obecnych chrześcijan w Egipcie, ale przyjmuje się iż chrześcijanie (głównie Koptowie) stanowią 10 % populacji tego kraju (ok. 8 mln). Są jednak duże rozbieżności w statystykach.


W ostatnim okresie doszło do 3 zamachów na chrześcijan w Egipcie, a mianowicie w Kairze (11 grudnia 2016r) oraz w Tancie i Aleksandrii ( w Niedzielę Palmową 09 kwietnia br.). Przy czym zamach w Aleksandrii to już drugi po pierwszym w 2011r.
W takich to okolicznościach Papież Franciszek przybywa do Egiptu z orędziem pokoju. Odwiedził kościół koptyjski św. Piotra w Kairze (w którym nastąpił grudniowy zamach) i modlił się przy murze męczenników. Na spotkaniu z przedstawicielami różnych religii, głównie świata muzułmańskiego w meczecie Al-Azhar mówił, że żadna przemoc nie może być usprawiedliwiona w imię Boga, czy religii. Jako przywódcy duchowi wszyscy liderzy są wezwani do demaskowania przemocy. Przesłanie pokoju jest tym co powinno łączyć ludzi a nie dzielić. Papież oprócz spotkania  na międzynarodowej konferencji dotyczącej pokoju spotkał się z Prezydentem Sisim, co pokazało, iż chrześcijanie w Egipcie nie powinni czuć się osamotnieni, gdyż są wspierani przez innych, w tym przedstawiciela kościoła katolickiego papieża Franciszka.
Kolejne spotkanie z patriarchą Tawardosem II pokazało solidarność z Koptami w tych trudnych dla nich chwilach, a z drugiej strony wskazało na potrzebę wspólnego działania. Podczas dwudniowej bardzo napiętej wizyty udało się Papieżowi spotkać z dyplomatami, młodzieżą i osobami konsekrowanymi.

W sobotę 29 kwietnia podczas mszy św. na stadionie Franciszek ponownie wezwał do wyrzeczenia się wszelkiej przemocy i bycia czujnym na wszelkie ekstremizmy. Jednakże jedynym dopuszczalnym ekstremizmem jest ekstremizm miłości, który nie ma żadnych granic. W nawiązaniu do ewangelii o uczniach z Emaus wskazał na zmartwychwstałego Jezusa, który jest żywy i jest pośród nas.  W związku ze wzmocnioną ochroną nie wszystkim udało się przybyć na stadion, natomiast obecność papieża na pewno dodała otuchy wszystkim chrześcijanom.
Ostatnim punktem wizyty było spotkanie z osobami konsekrowanymi na terenie seminarium. Papież wskazał na krzyż, który jest drogą zmartwychwstania. Cierpienie czy prześladowanie jest częścią naszego życia, ale nie możemy ulec pesymizmowi i zgorzknieniu. Jako pasterze kapłani są wezwani do dodawania otuchy poprzez karmienie się żywą wodą i doprowadzania do niej innych.


Życzę Wam, aby nasze serca zapłonęły nie tylko przy dzieleniu się chlebem jak uczniom z Emaus (czy Eucharystii), ale żeby żywe Słowo Boże było widoczne w naszym codziennym życiu. Łączę się z Wami słowami św. Pawła „ a nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.” (Rz 5:5)     

W miłości Słowa Bożego,

o. Andrzej

piątek, 14 kwietnia 2017

Gdzie jest moja misja

Kair, 10 Kwietnia 2017r.

Wielu z nas może nurtować pytanie; dlaczego zakonnice, zakonnicy, księża, a przede wszystkim woluntariusze wyjeżdżają na misję? Przecież każdy może odnaleźć misję w swoim miejscu zamieszkania? 


W rzeczywistości każdy z nas otrzymuje posłanie misyjne w momencie chrztu świętego, które następnie wzmocnione jest posłaniem kościoła w sakramencie bierzmowania, gdy przyjmujemy je sami w dojrzały sposób. Uczestnicząc w misji Chrystusa jako adoptowane dzieci Ojca wołamy z nim „Abba, Ojcze”dzięki Duchowi świętemu, który jest w nas (Gal 4:6). Czerpiemy więc z Chrystusowego kapłaństwa, proroctwa i królestwa umocnieni darami i owocami Ducha Świętego.


Każdy chrześcijanin jest posłanym i ma misję do wypełnienia. Ta misja pochodzi od Ojca i jak codziennie się modlimy w modlitwie, której nauczył i całkowicie wypełnił Jezus „ … przyjdź Królestwo Twoje” (nie nasze) … „jako w niebie tak i na ziemi.”  Czyli nie mamy być bierni i czekać, ale starać się o rozszerzanie królestwa i woli ojca już tu na ziemi. Jest to specyficzne królestwo wymagające przemiany naszego serca, gotowości na wyrzeczenia i cierpienia (brania krzyża na swe ramiona), a przede wszystkim otwarcia na miłość i dzielenia się darami, które otrzymaliśmy od Boga z innymi.
Każdy ma inne dary, inne zdrowie, możliwości, a przede wszystkim powołanie. Realizacja jego w rodzinie, w szkole, w pracy, w kościele, szpitalu, hospicjach, noclegowniach czy innych ośrodkach pomocy humanitarnej wymaga od nas otwarcia się na to posłanie i wyjścia poza swój egoizm.
Jak to św. Paweł wspominając słowa Jezusa mówi „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli braniu” (Dz 20:35). Niektórzy z nas odkrywają to powołanie otwarciem na posłanie do nieznanych miejsc, gdzie ludzie wydają się jeszcze bardziej opuszczeni i nie doznali prawdziwej radości z dzielenia się Dobrą Nowiną. To rozpoznanie i otwarcie się na wolę Ojca, jest też rozpoznawane przez wspólnotę, kościół i tak jest w przypadku misjonarzy i misjonarek. Zakonnicy, zakonnice, księża diecezjalni  w ramach daru wiary (fidei donum), ale też wspólnoty neokatechumenalne i inne wspólnoty wolontariatu działające przy kościele wspólnie rozpoznają te potrzeby i posłanie.

Trochę inaczej to wygląda z organizacjami humanitarnymi, gdzie nie rozpoznaje się powołania, ale celem jest również pomoc drugiemu.
Wyjazd na misję to nie wycieczka krajoznawcza, ale wiąże się z akceptacją tego co może nas spotkać na misjach. W większości krajów afrykańskich będą to choroby takie jak malaria (podobnie jak w Amazonii w Ameryce Płd.), inne warunki sanitarne, zamieszkania, niebezpieczeństwa na drogach, kradzieże, podpalenia, wojny itd. Nie znaczy to, że tego wszystkiego doświadczymy, ale jak św. Paweł mamy być przygotowani na czas radości i czas cierpienia.
W Sudanie Płd. od konfliktu, który wybuchł w 2013r. Zginęło około 30 osób zajmujących się pomoc humanitarną. Zebranie środków, darów z innych krajów solidaryzujących się z danym terenem i ludźmi to jedna sprawa, a druga to dotarcie do najbardziej potrzebujących. Gdy jest wojna i ludzie głodują, dotarcie tej pomocy wiąże się z ryzykiem nawet utraty życia. Anarchia, bandy, oddziały militarne i paramilitarne grasujące na drogach, często pozbawione skrupułów nie tworzą przyjaznego środowiska do dzielenia się tą pomocą.

Można się zapytać, ale dlaczego? Przecież to nie nasza sprawa, wojna ,,, a wystarczająco biednych i potrzebujących mamy u siebie, w Polsce. To prawda, że mamy ich w naszym kraju, ale czy im pomagam? Jednakże, każdy kto wyjedzie do Afryki (nie tylko na safari czy do kurortu) dojrzy, że bieda i potrzeby w Polsce są inne niż te w Afryce. Groźba śmierci głodowej dla 1,000,000 osób w Sudanie Płd., groźba zginięcia w ramach wojny jest inna niż w Europie. Ludność cywilna nie jest temu w większości winna, ale lokalni liderzy polityczni, korupcja i żądza bogacenia się przez inne kraje (surowce, minerały), czy neokolonializm. Czy można tych ludzi zostawić samych sobie? Odwrócić się od ich cierpienia i zamknięcia się w izolacji?
Pytanie jest też czy lepiej pomagać w miejscu, w którym dochodzi do problemów, czy czekać aż uchodźcy nie mając nic do stracenia poza własnym życiem przybędą do Europy. Wygląda, że nowa wędrówka ludów już się rozpoczęła. Jak można odwrócić ten trend przez edukację, inwestycję, dostępność do służby zdrowia i solidarność.
Jeśli nasza potrzeba solidarności i  dzielenia się wynika z wiary dany człowiek nie czuje się gorszy, ale czuje że ktoś o nim pamięta, że z nim jest, że jest istotny (ważny) dla drugiej osoby. Odkrywanie naszej, a zarazem godności i wartości życia drugiego człowieka powoduje, że na nowo stajemy się braćmi i siostrami, a nie jedynie „dobrymi wujkami”

To przesłanie miłości przyniosła ze sobą z Polski woluntariuszka Helena Kmieć, która działała w ramach wolontariatu misyjnego „Salvator”, która zginęła pomagając w ochronce,  prowadzonej przez siostry w Boliwi. Chciała pomagać najmniejszym w ich wzroście duchowym i edukacji. Czy może być coś piękniejszego niż pozwolenie zbliżenia się tym najmniejszym i opuszczonym do Jesusa, przez podanie im „kubka wody żywej”. Helena zginęła 24 stycznia tego roku, ale pociągnęła swym świadectwem całkowitego oddania innych do Chrystusa.
Drugą osobą, którą wspominam jest siostra Veronika Rackova, Słowaczka, która posługiwała w naszym Zgromadzeniu Sióstr Służebnic Ducha Świętego (werbistki) w naszej diecezji Yei w Sudanie Płd. Posługiwała ona 6 lat w Sudanie Płd; a wcześniej w Ghanie. Dzieliła się swoją dobrocią, a także szczególnym darem jako doktor. Została postrzelona w karetce podczas pomocy matce w ciąży w dniu św. Andrzeja Boboli (16 maja 2016), a umarła z powodu odniesionych ran kilka dni później.
To tylko dwa świadectwa życia i jakie wymowne … i wcale nie tak odległe. A jaka jest moja odpowiedź? Czy odpowiedziałem już na misję otrzymaną podczas chrztu? Gdzie jest moja misja … w domu, w pracy, w szkole, w hospicjum, wolontariacie … a może gdzieś dalej?

W Wielkim Tygodniu rozważamy tajemnicę miłości Boga do ludzi, który stworzył nie tylko człowieka i piękny świat, dając mu wolną wolę, ale przede wszystkim oddał za niego życie, aby był wyzwolony z niewoli grzechu, mogąc żyć życiem wiecznym.
Co ja chcę ofiarować Chrystusowi, który tak bardzo mnie pokochał … a może jak chcę dzielić jego miłość z innymi?
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale życie wieczne miał.” (Jn 3:16)
Niech na ten Wielki Tydzień błogosławi nam Bóg Miłości i Miłosierdzia,
 o. Andrzej

Dlaczego obozy dla uchodźców w Ugandzie są ważne dla Polaków?

Kair, 11 kwietnia 2017r.


Kryzysowa sytuacja Sudanu Płd.
Pod koniec marca 2017 roku liczba uchodźców z Sudanu Płd, tylko w jednym z obozów w Ugandzie, a mianowicie w Bidi-bidi przekroczyła 285.000 osób. Jeszcze w połowie 2016 roku nikt o takim obozie nie słyszał, a powstał spontanicznie, gdy w lipcu biegłego roku wojna domowa rozszerzyła się na cały stan dawnej Central Equtorii, która została częściowo przekształcona w Yei  River State. Z powodu konfliktu do pobliskiej Ugandy uciekało codziennie do 3.000 osób, a wzmocnienie napięcia, palenie domostw i walki między rebeliantami i siłami rządowymi dotknęły Lainyę, Yei, Kajo-Kejy i inne mniejsze rejony. W Bidi-bidi z miejsca które było pustką oddaloną 40 km od granicy nagle powstał obóz wielkości średniego miasta. W ciągu kilku miesięcy wielkość jego przekroczyła populację dotychczasowo największego obozu w Afryce, który znajdował się w Kenii w Dadaab i liczył 275.000.
Sudan Południowy powstał w lipcu 2011r., a nowy konflikt od 2013r. spowodował ucieczkę do sąsiednich krajów około 1,6 mln osób, a dalsze 3 mln musiało opuścić swoje miejsce zamieszkania. Ponad 40% populacji doświadczyło bezpośrednio konieczności ucieczki ze swoich ziem. Klęska głodu w pierwszej kolejności dotyka 100.000 osób, a ponad 1,000,000 jest nią zagrożonych w najbliższym czasie. Konflikt się przemieszcza, a w ostatnim czasie dotyczył rejonów miasta Wau oraz Central Equatorii. 

Dlaczego Uganda i Bidi-bidi?  
Uganda była jednym z pierwszych obozów dla uchodźców Polski, którzy w czasie II wojny światowej uciekali z łagrów, z Syberii i Kazachstanu. Część z nich przemieszczała się z formowaną armią generała Andersa. Z obozów z Iranu i Indii około 18,000 osób zostało przemieszczonych do 22 osiedli w Afryce Wschodniej i Południowej będącej pod protektoratem brytyjskim. Jeden z pierwszych powstał w Tangeru (1942-50) przy granicy Tanzanii i Kenii, w okolicach Kilimandżaro liczący 5.000 Polaków. Drugim był ugandyjski obóz w Masindi (1942-1947)  liczący 4.000 Polaków, a nieco mniejszy w Koja w Ugandzie, u wybrzeży jeziora Wiktoria. Jak widzimy Uganda już przyjmowała polskich uchodźców tak jak dziś przyjmuje z Sudanu Płd. i w jakimś sensie możemy być z nimi solidarni.

Gdy po 3 tygodniach walk w lipcu 2016r. w Lainya z 20.000 miasta uciekła cała populacja, również i nasza misja werbistowska została ewakuowana, gdyż nie było komu posługiwać. Chcąc dobrze wykorzystać czas do ewentualnego powrotu, wraz z o. Wojtkiem uczę się obecnie j. arabskiego w Egipcie, aby lepiej posługiwać mieszkańcom Sudanu Płd., dla których oficjalnym językiem do 2011r. był arabski. 

W grudniu 2016 r. jeden z naszych współbraci, który był z nami na misji w Sudanie Płd. został skierowany do posługi w obozie dla uchodźców w Bidi Bidi. Był to czas, gdy obóz się rozrastał, a dzisiaj jest największym obozem dla uchodźców na świecie. Do pomocy o. Francisowi z Indii, dołączył brat Vincent z Indonezji, a w najbliższym czasie ma dojechać jeszcze jeden ojciec z Filipin. Jest to kropla w morzu potrzeb, ale jest to dobra kropla, która wypełnia charyzmat naszego Zgromadzenia Werbistów. W Ugandzie jest już ponad 800.000 uchodźców z Sudanu Płd,, a drugie tyle znajduje się w ościennych krajach. Nawet w  Egipcie (który nie sąsiaduje z Sudanem Płd.) , w  Kairze w parafii Serca Jezusowego w Sakakini jest też duża grupa uchodźców z tego najmłodszego państwa świata. Pierwsza grupa przybyła tu już w 1984r. jeszcze przed podziałem Sudanu.

Podsumowując polecam modlitwom uchodźców z Sudanu Płd,. aby można było rozwiązać sprawy Sudanu Płd. w nim samym, w sposób pokojowy. Módlmy się również za Ugandę, a w szczególności obóz w Bidi-Bidi.
o.Andrzej

Dlaczego Papież Franciszek planuje wizytę w Sudanie Płd. jako wizytę ekumeniczną?

 Kościoły w Sudanie i Sudanie Południowym działały razem w ramach rady kościołów Sudanu, a potem Sudanu Płd. (SCC – Sudan Council of Churches) na rzecz pokoju, pojednania i przebaczenia. Przed ogłoszeniem niepodległości 09 lipca 2011r. w dniach  09-11.05.2011r. zebrały się razem aby ogłosić nową drogę pokoju i pojednania pomiędzy dwoma nowymi krajami. Inspiracją był tekst z proroka Nehemiasza  odnośnie odbudowy Jerozolimy, a w nowym kontekście Sudanu Płd;
„(…) Widzicie nędzę w jakiej się znajdujemy … odbudujmy … abyśmy nie byli nadal pośmiewiskiem” (Neh 2:17). Od tego czasu kościoły katolicki, episkopalny (anglikański), prezbiteriański i inne wielokrotnie wzywały wspólnie i odrębnie do procesu przebaczenia i pojednania. Szczególne nasilenie nastąpiło po wybuchu wewnętrznego konfliktu w grudniu 2013r. Wzmocnieniem tego głosu następuje od lipca 2016r., gdy wojna domowa rozszerzyła się na nowe obszary Sudanu Płd.
Chrześcijaństwo w Sudanie i Sudanie Płd. wydaje się mieć korzenie od czasów przybycia św. Marka do Egiptu za czasów cesarza Kladiusza ok. 42 AD. W Dziejach Apostolskich (8:26-40) czytamy o Etipoczyku, który spotyka Filipa, a po przyjęciu chrztu udaje się do siebie. Etiopia, Sudan czy dzisiejszy Sudan Płd. to tereny dawnych Kuszytów i gór Nubia.Cesarzowa Theodora ok. 540 r. wysyła na te tereny misjonarzy z Bizancjum. Mamy więc Koptów z Egiptu i chrześcijan monofizyckich. W XIX wieku w czasie kolonizacji brytyjskiej rozwinął się na terenach południowych kościół Anglikański ,  a z kościoła katolickiego przybywali Ojcowie Biali i Kombonianie. Wcześniej od czasów Franciszka z Asyżu przebywali na terenie Egiptu a potem południa (w tym Sudanu) franciszkanie.
Początek XIX w. to tworzenie struktur kościoła anglikańskiego w dzisiejszym Sudanie Płd. Nie ma właściwego spisu chrześcijan w Sudanie Płd. W 2008 r. miało to być 50-60% populacji z czego nawet 34% to kościół episkopalny. Współpraca pomiędzy kościołami raczej jest pozytywna. Na terenie miasteczka Lainya (20000 ludności), w której mieliśmy swoją parafię mieli swojego biskupa, a nasza diecezja z biskupem była w Yei (oddalonej o 65km). Jak z tego wynika struktury kościoła anglikańskiego były bardziej rozwinięte w naszym rejonie.
Ekumeniczny charakter wizyty papieża Franciszka wynika ze zróżnicowania chrześcijaństwa w Sudanie Płd., a jednocześnie wspólnego działania na rzecz pokoju, przebaczenia i pojednania.
W dniu 27.10.2016 przedstawiciele Rady Kościołów Sudanu Płd. (SSCC) wspólnie udali się do Watykanu, aby przedstawić papieżowi obecną sytuację w Sudanie Płd. i zaprosić go do tego najmłodszego państwa świata, chcąc aby wołanie o pokój i solidarność było bardziej słyszalne.
Arcybiskup Dżuby (Juba) Paulino Lukudu Loro wraz z Prymasem kościoła episkopalnego na Sudan i Sudan Płd. Abp. Danielem Deng Bul Yakiem oraz prezydentem rady kościołów a jednocześnie przedstawicielem kościoła anglikańskiego zaproponowali wspólną wizytę papieża i abp. Cantenbury. Pokazanie jedności liderów kościoła przy podziale kraju powinno na nowo zjednoczyć ludzi, a ich głos może być bardziej słyszalny gdy wspólnie będą błagać i modlić się o pokój.    
W roku miłosierdzia papież Franciszek był już w sąsiednich krajach Kenii, Ugandy i Republiki Środkowej Afryki, lecz jego przyjazd do Sudanu Płd. powinien nastąpić pod koniec tego roku.
Po ogłoszeniu klęski głodu w części Sudanu Płd., przy bezskutecznych próbach pokojowego rozwiązania konfliktu między liderami politycznymi i plemionami głos papieża Franciszka i abp. Cantenbury jest ostatecznym wezwaniem do przemiany serc i pojednania w Sudanie Płd; a dla społeczności międzynarodowej wezwaniem do solidarności.

o. Andrzej




wtorek, 11 kwietnia 2017

Zamachy w Egipcie, prześladowani chrześcijanie i wizyta Franciszka

Kair, 09 kwietnia 2017r.

Drodzy Przyjaciele;
Kilka tygodni temu została ogłoszona wiadomość, iż papież Franciszek przybędzie w dniach 28/29 kwietnia do Egiptu. Ta wizyta miała na nowo przypomnieć o potrzebie solidarności z jednym najstarszych kościołów w Północnej Afryce. Kościołem, który swoje początki datuje od przybycia Apostoła św. Marka do Egiptu. Kościoła z jednej strony historycznego związanego z miejscem pobytu Izraelitów i św. Rodziny, a następnie wielu świętych, a z drugiej strony kościoła prześladowanego i męczenników. Do dzisiaj 10% populacji Egiptu stanowią chrześcijanie koptyjscy. Oni też są celem ostatnich ataków.
01 stycznia 2011r. nastąpił pierwszy atak na kościół koptyjski w Aleksandrii, gdzie zginęły 23 osoby, a 97 osób zostało rannych. 
Nasilenie ataków nastąpiło od 11 grudnia 2016 r., gdzie została podłożona bomba w kościele św. Piotra i Pawła w Kairze. Ten zamach dokonał się 5 km od naszej parafii św. Józefa, w której obecnie przebywam. Zginęło wtedy 29  osób, a wiele zostało rannych.
W ostatnim czasie nastąpiło też wzmocnienie prześladowanie chrześcijan na Synaju, gdzie odnotowano zabójstwa, czy zniknięcia, a grupa 250 osób została zmuszona do ucieczki na Północ Synaju do miasta Arish.
Dzisiaj nastąpiła kolejna seria dwóch zamachów bombowych skoordynowanych w podobnym czasie podczas porannych eucharystii w Tantanie i Aleksandrii. Obchody Niedzieli Palmowej w kościele koptyjskim św. Jerzego (Mar Girgis) w Tantanie położonej 94 km na północ od Kairu zostały przerwane przez wybuch bomby (ukrytej prawdopodobnie pod jedną z ławek). Około 29 osób zginęło do tej pory, a około 70 jest rannych.
Z kolei w Aleksandrii w kościele św. Marka, gdzie ceremonię sprawował patriarcha koptyjski Tawadros II, zginęło 18 osób, a 35 jest rannych. Bomba wybuchła przed kościołem. Ilość osób, które zginęły w zamachach może ulec zmianie, ze względu na to iż część rannych jest w stanie krytycznym.
Jak widzimy, bezpieczeństwo chrześcijan w Egipcie pogarsza się. Wizyta Papieża Franciszka miała na celu wskazanie solidarności z chrześcijanami, którzy są tutaj od 2000 lat, ale także pokazanie wspólnego przesłania pokoju i dialogu. Być może to spowodowało nasilenie zamachów, celem odwołania wizyty.
Papież Franciszek według oficjalnego programu miał się spotkać z prezydentem Egiptu, patriarchą kościoła koptyjskiego Tawardosem II, i szejkiem (muftim) największego meczetu Al-Alhazar. 
Al-Alhazar, który powstał w 972 r. utworzył przy meczecie madrasę (szkołę), która później przekształciła się w Uniwersytet (od 1961r. niezależny).
Al-Alhazar jest ośrodkiem kultu religijnego jako meczet, a z drugiej strony centrum edukacji z silnym oddziaływaniem opiniotwórczym na pozostałe kraje islamskie.      
Jak z tego wynika wizyta papieża miała się przyczynić do wskazania nowej drogi, drogi pokoju i solidarności. Czy do niej dojdzie? Na pewno ekstremistom bardzo zależy, aby do tego nie doszło.
Papież Franciszek chciał się też spotkać z grupą osób marginalizowanych jakimi są osoby niepełnosprawne.  Końcowym etapem wizytacji miało być spotkanie w 20.000 hali na eucharystii, w czasie której miało też nastąpić spotkanie z młodzieżą, która jest przyszłością ale też nośnikiem Dobrej Nowiny, gdzie jak mówił św. Paweł a za nim ks. Jerzy Popiełuszko
„ Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj' (Rz 12,21)
Módlmy się aby przesłanie dobra, pokoju i miłości przezwyciężyło wszelkie zło,
o. Andrzej