piątek, 14 kwietnia 2017

Gdzie jest moja misja

Kair, 10 Kwietnia 2017r.

Wielu z nas może nurtować pytanie; dlaczego zakonnice, zakonnicy, księża, a przede wszystkim woluntariusze wyjeżdżają na misję? Przecież każdy może odnaleźć misję w swoim miejscu zamieszkania? 


W rzeczywistości każdy z nas otrzymuje posłanie misyjne w momencie chrztu świętego, które następnie wzmocnione jest posłaniem kościoła w sakramencie bierzmowania, gdy przyjmujemy je sami w dojrzały sposób. Uczestnicząc w misji Chrystusa jako adoptowane dzieci Ojca wołamy z nim „Abba, Ojcze”dzięki Duchowi świętemu, który jest w nas (Gal 4:6). Czerpiemy więc z Chrystusowego kapłaństwa, proroctwa i królestwa umocnieni darami i owocami Ducha Świętego.


Każdy chrześcijanin jest posłanym i ma misję do wypełnienia. Ta misja pochodzi od Ojca i jak codziennie się modlimy w modlitwie, której nauczył i całkowicie wypełnił Jezus „ … przyjdź Królestwo Twoje” (nie nasze) … „jako w niebie tak i na ziemi.”  Czyli nie mamy być bierni i czekać, ale starać się o rozszerzanie królestwa i woli ojca już tu na ziemi. Jest to specyficzne królestwo wymagające przemiany naszego serca, gotowości na wyrzeczenia i cierpienia (brania krzyża na swe ramiona), a przede wszystkim otwarcia na miłość i dzielenia się darami, które otrzymaliśmy od Boga z innymi.
Każdy ma inne dary, inne zdrowie, możliwości, a przede wszystkim powołanie. Realizacja jego w rodzinie, w szkole, w pracy, w kościele, szpitalu, hospicjach, noclegowniach czy innych ośrodkach pomocy humanitarnej wymaga od nas otwarcia się na to posłanie i wyjścia poza swój egoizm.
Jak to św. Paweł wspominając słowa Jezusa mówi „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli braniu” (Dz 20:35). Niektórzy z nas odkrywają to powołanie otwarciem na posłanie do nieznanych miejsc, gdzie ludzie wydają się jeszcze bardziej opuszczeni i nie doznali prawdziwej radości z dzielenia się Dobrą Nowiną. To rozpoznanie i otwarcie się na wolę Ojca, jest też rozpoznawane przez wspólnotę, kościół i tak jest w przypadku misjonarzy i misjonarek. Zakonnicy, zakonnice, księża diecezjalni  w ramach daru wiary (fidei donum), ale też wspólnoty neokatechumenalne i inne wspólnoty wolontariatu działające przy kościele wspólnie rozpoznają te potrzeby i posłanie.

Trochę inaczej to wygląda z organizacjami humanitarnymi, gdzie nie rozpoznaje się powołania, ale celem jest również pomoc drugiemu.
Wyjazd na misję to nie wycieczka krajoznawcza, ale wiąże się z akceptacją tego co może nas spotkać na misjach. W większości krajów afrykańskich będą to choroby takie jak malaria (podobnie jak w Amazonii w Ameryce Płd.), inne warunki sanitarne, zamieszkania, niebezpieczeństwa na drogach, kradzieże, podpalenia, wojny itd. Nie znaczy to, że tego wszystkiego doświadczymy, ale jak św. Paweł mamy być przygotowani na czas radości i czas cierpienia.
W Sudanie Płd. od konfliktu, który wybuchł w 2013r. Zginęło około 30 osób zajmujących się pomoc humanitarną. Zebranie środków, darów z innych krajów solidaryzujących się z danym terenem i ludźmi to jedna sprawa, a druga to dotarcie do najbardziej potrzebujących. Gdy jest wojna i ludzie głodują, dotarcie tej pomocy wiąże się z ryzykiem nawet utraty życia. Anarchia, bandy, oddziały militarne i paramilitarne grasujące na drogach, często pozbawione skrupułów nie tworzą przyjaznego środowiska do dzielenia się tą pomocą.

Można się zapytać, ale dlaczego? Przecież to nie nasza sprawa, wojna ,,, a wystarczająco biednych i potrzebujących mamy u siebie, w Polsce. To prawda, że mamy ich w naszym kraju, ale czy im pomagam? Jednakże, każdy kto wyjedzie do Afryki (nie tylko na safari czy do kurortu) dojrzy, że bieda i potrzeby w Polsce są inne niż te w Afryce. Groźba śmierci głodowej dla 1,000,000 osób w Sudanie Płd., groźba zginięcia w ramach wojny jest inna niż w Europie. Ludność cywilna nie jest temu w większości winna, ale lokalni liderzy polityczni, korupcja i żądza bogacenia się przez inne kraje (surowce, minerały), czy neokolonializm. Czy można tych ludzi zostawić samych sobie? Odwrócić się od ich cierpienia i zamknięcia się w izolacji?
Pytanie jest też czy lepiej pomagać w miejscu, w którym dochodzi do problemów, czy czekać aż uchodźcy nie mając nic do stracenia poza własnym życiem przybędą do Europy. Wygląda, że nowa wędrówka ludów już się rozpoczęła. Jak można odwrócić ten trend przez edukację, inwestycję, dostępność do służby zdrowia i solidarność.
Jeśli nasza potrzeba solidarności i  dzielenia się wynika z wiary dany człowiek nie czuje się gorszy, ale czuje że ktoś o nim pamięta, że z nim jest, że jest istotny (ważny) dla drugiej osoby. Odkrywanie naszej, a zarazem godności i wartości życia drugiego człowieka powoduje, że na nowo stajemy się braćmi i siostrami, a nie jedynie „dobrymi wujkami”

To przesłanie miłości przyniosła ze sobą z Polski woluntariuszka Helena Kmieć, która działała w ramach wolontariatu misyjnego „Salvator”, która zginęła pomagając w ochronce,  prowadzonej przez siostry w Boliwi. Chciała pomagać najmniejszym w ich wzroście duchowym i edukacji. Czy może być coś piękniejszego niż pozwolenie zbliżenia się tym najmniejszym i opuszczonym do Jesusa, przez podanie im „kubka wody żywej”. Helena zginęła 24 stycznia tego roku, ale pociągnęła swym świadectwem całkowitego oddania innych do Chrystusa.
Drugą osobą, którą wspominam jest siostra Veronika Rackova, Słowaczka, która posługiwała w naszym Zgromadzeniu Sióstr Służebnic Ducha Świętego (werbistki) w naszej diecezji Yei w Sudanie Płd. Posługiwała ona 6 lat w Sudanie Płd; a wcześniej w Ghanie. Dzieliła się swoją dobrocią, a także szczególnym darem jako doktor. Została postrzelona w karetce podczas pomocy matce w ciąży w dniu św. Andrzeja Boboli (16 maja 2016), a umarła z powodu odniesionych ran kilka dni później.
To tylko dwa świadectwa życia i jakie wymowne … i wcale nie tak odległe. A jaka jest moja odpowiedź? Czy odpowiedziałem już na misję otrzymaną podczas chrztu? Gdzie jest moja misja … w domu, w pracy, w szkole, w hospicjum, wolontariacie … a może gdzieś dalej?

W Wielkim Tygodniu rozważamy tajemnicę miłości Boga do ludzi, który stworzył nie tylko człowieka i piękny świat, dając mu wolną wolę, ale przede wszystkim oddał za niego życie, aby był wyzwolony z niewoli grzechu, mogąc żyć życiem wiecznym.
Co ja chcę ofiarować Chrystusowi, który tak bardzo mnie pokochał … a może jak chcę dzielić jego miłość z innymi?
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale życie wieczne miał.” (Jn 3:16)
Niech na ten Wielki Tydzień błogosławi nam Bóg Miłości i Miłosierdzia,
 o. Andrzej

Dlaczego obozy dla uchodźców w Ugandzie są ważne dla Polaków?

Kair, 11 kwietnia 2017r.


Kryzysowa sytuacja Sudanu Płd.
Pod koniec marca 2017 roku liczba uchodźców z Sudanu Płd, tylko w jednym z obozów w Ugandzie, a mianowicie w Bidi-bidi przekroczyła 285.000 osób. Jeszcze w połowie 2016 roku nikt o takim obozie nie słyszał, a powstał spontanicznie, gdy w lipcu biegłego roku wojna domowa rozszerzyła się na cały stan dawnej Central Equtorii, która została częściowo przekształcona w Yei  River State. Z powodu konfliktu do pobliskiej Ugandy uciekało codziennie do 3.000 osób, a wzmocnienie napięcia, palenie domostw i walki między rebeliantami i siłami rządowymi dotknęły Lainyę, Yei, Kajo-Kejy i inne mniejsze rejony. W Bidi-bidi z miejsca które było pustką oddaloną 40 km od granicy nagle powstał obóz wielkości średniego miasta. W ciągu kilku miesięcy wielkość jego przekroczyła populację dotychczasowo największego obozu w Afryce, który znajdował się w Kenii w Dadaab i liczył 275.000.
Sudan Południowy powstał w lipcu 2011r., a nowy konflikt od 2013r. spowodował ucieczkę do sąsiednich krajów około 1,6 mln osób, a dalsze 3 mln musiało opuścić swoje miejsce zamieszkania. Ponad 40% populacji doświadczyło bezpośrednio konieczności ucieczki ze swoich ziem. Klęska głodu w pierwszej kolejności dotyka 100.000 osób, a ponad 1,000,000 jest nią zagrożonych w najbliższym czasie. Konflikt się przemieszcza, a w ostatnim czasie dotyczył rejonów miasta Wau oraz Central Equatorii. 

Dlaczego Uganda i Bidi-bidi?  
Uganda była jednym z pierwszych obozów dla uchodźców Polski, którzy w czasie II wojny światowej uciekali z łagrów, z Syberii i Kazachstanu. Część z nich przemieszczała się z formowaną armią generała Andersa. Z obozów z Iranu i Indii około 18,000 osób zostało przemieszczonych do 22 osiedli w Afryce Wschodniej i Południowej będącej pod protektoratem brytyjskim. Jeden z pierwszych powstał w Tangeru (1942-50) przy granicy Tanzanii i Kenii, w okolicach Kilimandżaro liczący 5.000 Polaków. Drugim był ugandyjski obóz w Masindi (1942-1947)  liczący 4.000 Polaków, a nieco mniejszy w Koja w Ugandzie, u wybrzeży jeziora Wiktoria. Jak widzimy Uganda już przyjmowała polskich uchodźców tak jak dziś przyjmuje z Sudanu Płd. i w jakimś sensie możemy być z nimi solidarni.

Gdy po 3 tygodniach walk w lipcu 2016r. w Lainya z 20.000 miasta uciekła cała populacja, również i nasza misja werbistowska została ewakuowana, gdyż nie było komu posługiwać. Chcąc dobrze wykorzystać czas do ewentualnego powrotu, wraz z o. Wojtkiem uczę się obecnie j. arabskiego w Egipcie, aby lepiej posługiwać mieszkańcom Sudanu Płd., dla których oficjalnym językiem do 2011r. był arabski. 

W grudniu 2016 r. jeden z naszych współbraci, który był z nami na misji w Sudanie Płd. został skierowany do posługi w obozie dla uchodźców w Bidi Bidi. Był to czas, gdy obóz się rozrastał, a dzisiaj jest największym obozem dla uchodźców na świecie. Do pomocy o. Francisowi z Indii, dołączył brat Vincent z Indonezji, a w najbliższym czasie ma dojechać jeszcze jeden ojciec z Filipin. Jest to kropla w morzu potrzeb, ale jest to dobra kropla, która wypełnia charyzmat naszego Zgromadzenia Werbistów. W Ugandzie jest już ponad 800.000 uchodźców z Sudanu Płd,, a drugie tyle znajduje się w ościennych krajach. Nawet w  Egipcie (który nie sąsiaduje z Sudanem Płd.) , w  Kairze w parafii Serca Jezusowego w Sakakini jest też duża grupa uchodźców z tego najmłodszego państwa świata. Pierwsza grupa przybyła tu już w 1984r. jeszcze przed podziałem Sudanu.

Podsumowując polecam modlitwom uchodźców z Sudanu Płd,. aby można było rozwiązać sprawy Sudanu Płd. w nim samym, w sposób pokojowy. Módlmy się również za Ugandę, a w szczególności obóz w Bidi-Bidi.
o.Andrzej

Dlaczego Papież Franciszek planuje wizytę w Sudanie Płd. jako wizytę ekumeniczną?

 Kościoły w Sudanie i Sudanie Południowym działały razem w ramach rady kościołów Sudanu, a potem Sudanu Płd. (SCC – Sudan Council of Churches) na rzecz pokoju, pojednania i przebaczenia. Przed ogłoszeniem niepodległości 09 lipca 2011r. w dniach  09-11.05.2011r. zebrały się razem aby ogłosić nową drogę pokoju i pojednania pomiędzy dwoma nowymi krajami. Inspiracją był tekst z proroka Nehemiasza  odnośnie odbudowy Jerozolimy, a w nowym kontekście Sudanu Płd;
„(…) Widzicie nędzę w jakiej się znajdujemy … odbudujmy … abyśmy nie byli nadal pośmiewiskiem” (Neh 2:17). Od tego czasu kościoły katolicki, episkopalny (anglikański), prezbiteriański i inne wielokrotnie wzywały wspólnie i odrębnie do procesu przebaczenia i pojednania. Szczególne nasilenie nastąpiło po wybuchu wewnętrznego konfliktu w grudniu 2013r. Wzmocnieniem tego głosu następuje od lipca 2016r., gdy wojna domowa rozszerzyła się na nowe obszary Sudanu Płd.
Chrześcijaństwo w Sudanie i Sudanie Płd. wydaje się mieć korzenie od czasów przybycia św. Marka do Egiptu za czasów cesarza Kladiusza ok. 42 AD. W Dziejach Apostolskich (8:26-40) czytamy o Etipoczyku, który spotyka Filipa, a po przyjęciu chrztu udaje się do siebie. Etiopia, Sudan czy dzisiejszy Sudan Płd. to tereny dawnych Kuszytów i gór Nubia.Cesarzowa Theodora ok. 540 r. wysyła na te tereny misjonarzy z Bizancjum. Mamy więc Koptów z Egiptu i chrześcijan monofizyckich. W XIX wieku w czasie kolonizacji brytyjskiej rozwinął się na terenach południowych kościół Anglikański ,  a z kościoła katolickiego przybywali Ojcowie Biali i Kombonianie. Wcześniej od czasów Franciszka z Asyżu przebywali na terenie Egiptu a potem południa (w tym Sudanu) franciszkanie.
Początek XIX w. to tworzenie struktur kościoła anglikańskiego w dzisiejszym Sudanie Płd. Nie ma właściwego spisu chrześcijan w Sudanie Płd. W 2008 r. miało to być 50-60% populacji z czego nawet 34% to kościół episkopalny. Współpraca pomiędzy kościołami raczej jest pozytywna. Na terenie miasteczka Lainya (20000 ludności), w której mieliśmy swoją parafię mieli swojego biskupa, a nasza diecezja z biskupem była w Yei (oddalonej o 65km). Jak z tego wynika struktury kościoła anglikańskiego były bardziej rozwinięte w naszym rejonie.
Ekumeniczny charakter wizyty papieża Franciszka wynika ze zróżnicowania chrześcijaństwa w Sudanie Płd., a jednocześnie wspólnego działania na rzecz pokoju, przebaczenia i pojednania.
W dniu 27.10.2016 przedstawiciele Rady Kościołów Sudanu Płd. (SSCC) wspólnie udali się do Watykanu, aby przedstawić papieżowi obecną sytuację w Sudanie Płd. i zaprosić go do tego najmłodszego państwa świata, chcąc aby wołanie o pokój i solidarność było bardziej słyszalne.
Arcybiskup Dżuby (Juba) Paulino Lukudu Loro wraz z Prymasem kościoła episkopalnego na Sudan i Sudan Płd. Abp. Danielem Deng Bul Yakiem oraz prezydentem rady kościołów a jednocześnie przedstawicielem kościoła anglikańskiego zaproponowali wspólną wizytę papieża i abp. Cantenbury. Pokazanie jedności liderów kościoła przy podziale kraju powinno na nowo zjednoczyć ludzi, a ich głos może być bardziej słyszalny gdy wspólnie będą błagać i modlić się o pokój.    
W roku miłosierdzia papież Franciszek był już w sąsiednich krajach Kenii, Ugandy i Republiki Środkowej Afryki, lecz jego przyjazd do Sudanu Płd. powinien nastąpić pod koniec tego roku.
Po ogłoszeniu klęski głodu w części Sudanu Płd., przy bezskutecznych próbach pokojowego rozwiązania konfliktu między liderami politycznymi i plemionami głos papieża Franciszka i abp. Cantenbury jest ostatecznym wezwaniem do przemiany serc i pojednania w Sudanie Płd; a dla społeczności międzynarodowej wezwaniem do solidarności.

o. Andrzej




wtorek, 11 kwietnia 2017

Zamachy w Egipcie, prześladowani chrześcijanie i wizyta Franciszka

Kair, 09 kwietnia 2017r.

Drodzy Przyjaciele;
Kilka tygodni temu została ogłoszona wiadomość, iż papież Franciszek przybędzie w dniach 28/29 kwietnia do Egiptu. Ta wizyta miała na nowo przypomnieć o potrzebie solidarności z jednym najstarszych kościołów w Północnej Afryce. Kościołem, który swoje początki datuje od przybycia Apostoła św. Marka do Egiptu. Kościoła z jednej strony historycznego związanego z miejscem pobytu Izraelitów i św. Rodziny, a następnie wielu świętych, a z drugiej strony kościoła prześladowanego i męczenników. Do dzisiaj 10% populacji Egiptu stanowią chrześcijanie koptyjscy. Oni też są celem ostatnich ataków.
01 stycznia 2011r. nastąpił pierwszy atak na kościół koptyjski w Aleksandrii, gdzie zginęły 23 osoby, a 97 osób zostało rannych. 
Nasilenie ataków nastąpiło od 11 grudnia 2016 r., gdzie została podłożona bomba w kościele św. Piotra i Pawła w Kairze. Ten zamach dokonał się 5 km od naszej parafii św. Józefa, w której obecnie przebywam. Zginęło wtedy 29  osób, a wiele zostało rannych.
W ostatnim czasie nastąpiło też wzmocnienie prześladowanie chrześcijan na Synaju, gdzie odnotowano zabójstwa, czy zniknięcia, a grupa 250 osób została zmuszona do ucieczki na Północ Synaju do miasta Arish.
Dzisiaj nastąpiła kolejna seria dwóch zamachów bombowych skoordynowanych w podobnym czasie podczas porannych eucharystii w Tantanie i Aleksandrii. Obchody Niedzieli Palmowej w kościele koptyjskim św. Jerzego (Mar Girgis) w Tantanie położonej 94 km na północ od Kairu zostały przerwane przez wybuch bomby (ukrytej prawdopodobnie pod jedną z ławek). Około 29 osób zginęło do tej pory, a około 70 jest rannych.
Z kolei w Aleksandrii w kościele św. Marka, gdzie ceremonię sprawował patriarcha koptyjski Tawadros II, zginęło 18 osób, a 35 jest rannych. Bomba wybuchła przed kościołem. Ilość osób, które zginęły w zamachach może ulec zmianie, ze względu na to iż część rannych jest w stanie krytycznym.
Jak widzimy, bezpieczeństwo chrześcijan w Egipcie pogarsza się. Wizyta Papieża Franciszka miała na celu wskazanie solidarności z chrześcijanami, którzy są tutaj od 2000 lat, ale także pokazanie wspólnego przesłania pokoju i dialogu. Być może to spowodowało nasilenie zamachów, celem odwołania wizyty.
Papież Franciszek według oficjalnego programu miał się spotkać z prezydentem Egiptu, patriarchą kościoła koptyjskiego Tawardosem II, i szejkiem (muftim) największego meczetu Al-Alhazar. 
Al-Alhazar, który powstał w 972 r. utworzył przy meczecie madrasę (szkołę), która później przekształciła się w Uniwersytet (od 1961r. niezależny).
Al-Alhazar jest ośrodkiem kultu religijnego jako meczet, a z drugiej strony centrum edukacji z silnym oddziaływaniem opiniotwórczym na pozostałe kraje islamskie.      
Jak z tego wynika wizyta papieża miała się przyczynić do wskazania nowej drogi, drogi pokoju i solidarności. Czy do niej dojdzie? Na pewno ekstremistom bardzo zależy, aby do tego nie doszło.
Papież Franciszek chciał się też spotkać z grupą osób marginalizowanych jakimi są osoby niepełnosprawne.  Końcowym etapem wizytacji miało być spotkanie w 20.000 hali na eucharystii, w czasie której miało też nastąpić spotkanie z młodzieżą, która jest przyszłością ale też nośnikiem Dobrej Nowiny, gdzie jak mówił św. Paweł a za nim ks. Jerzy Popiełuszko
„ Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj' (Rz 12,21)
Módlmy się aby przesłanie dobra, pokoju i miłości przezwyciężyło wszelkie zło,
o. Andrzej