czwartek, 25 sierpnia 2016

Dokąd zmierzasz Sudanie Południowy?

Poznań, 24 sierpnia 2016r.

Moi Drodzy Przyjaciele!

To już prawie miesiąc od ostatniego listu i piszę go z rodzinnego miasta, gdzie przebywam na kontroli w szpitalu. Po ostatnim liście sytuacja w Sudanie Płd. pogorszyła się. Drogi prowadzące z Lainya do Dżuby i do Yei są zablokowane, a co gorsza nowe drogi wokół Yei prowadzące do Ugandy i Konga również zostały zablokowane. Mieszkańcy Sudanu Płd. nie byli przepuszczani przez granicę, a żywność pochodząca z Ugandy i Konga nie dochodziła do miejsca poprzez blokady. Dochodzi też na tych drogach do rabunków przez rebeliantów i nierozpoznane grupy uzbrojonych mężczyzn. 
Miasteczko Wondruba

Po ustanowieniu nowego wiceprezydenta Tabana Deng Gai przez prezydenta Salva Kiira sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. Nowy wiceprezydent co prawda wywodzi się z opozycji, lecz nie został zatwierdzony przez dotychczasowego lidera opozycji Riek Machara, który co ciekawe był dotychczasowym wiceprezydentem i zdymisjonował Tabana Denga przed nominowaniem go przez Prezydenta. Opozycja jest bardziej podzielona, a proces pokojowy nie może być kontynuowany, gdyż porozumienie pokojowe z sierpnia br. miało być wprowadzane w życie przez Salva Kiira i Riek Machara. Machar jest obecnie w sąsiednim Sudanie z którego przedostał się przez Kongo. Kolejnym problemem jest niechęć prezydenta do ONZ i propozycji ustabilizowania sytuacji poprzez rozmieszczenie dodatkowych sił pokojowych. Oliwy do ognia dolało rozkradzenie magazynów żywnościowych przez wojska rządowe pod pretekstem poszukiwania broni.

Materace pozostawione na drodze przez ludzi uciekających do buszu.
Brak kontroli nad siłami rządowymi i opozycją prowadzi do destabilizacji kraju, która może przerodzić się w anarchię. Pacyfikowanie kolejnych miejsc prowadzi do utraty zaufania do rządzących, a działania rebeliantów czy niezorganizowanych grup, które rabują własnych ludzi powodują całkowitą dezorganizację życia w Sudanie Płd.

Nasze miasteczko Lainya jest obecnie opuszczonym miejscem bez ludzi, ze spalonymi i splądrowanymi domami. Ponad 20 tys. mieszkańców schroniło się do buszu w obawie o utratę życia. Na przedmieściach znajdują się wojska rządowe. Mieszkańcy boją się powracać, a z drugiej strony duża część domów została spalona, a wnętrze domów okradzione także z zapasów żywności … nie ma więc do czego wracać. Najgorsze w tym jest, że sytuacja w buszu też jest zła, ze względu na brak żywności i leków. 

Żołnierze okopali się wokół naszej misji.
Gdy nie było mieszkańców w Lainya nasza obecność w tym miejscu też stanęła pod znakiem zapytania. W związku z tym ewakuowaliśmy się z ciężko rannym Geraldem, jego żoną i synkiem o wdzięcznym imieniu Deo gratias (Bogu niech będą dzięki) do Yei. Gerald, który mówił nam że został ocalony dzięki modlitwie i różańcowi(który cały ten czas trzymał go w ręku) dotarł z nami do szpitala. Nie było odpowiednich leków, które jednak zorganizowaliśmy. Był problem z rentgenem, któremu udało się zaradzić. Największym problemem był brak lekarzy i pielęgniarek, które nie otrzymywały pensji jak również bały się pomagać postrzelonym (gdyż często byli podejrzani iż są rebeliantami przez żołnierzy rządowych pojawiających się w szpitalu). Na szczęście w Yei znalazł się brat Geralda, który był dyrektorem jednej ze szkół. Zorganizował on transport do Ugandy, gdzie Gerald leczył się w lepszych warunkach. 
Gerald z raną postrzałową i różańcem.

Pozostali uchodźcy z Ugandy, którzy ukrywali się w Domu Nadziei, również dotarli do Yei (dzięki pomocy anglikańskiego biskupa Eliaba), a stamtąd przedostali się do Ugandy. My z Yei po rozeznaniu sytuacji z miejscowym biskupem Erkolano i naszym generalatem udaliśmy się do Kenii, a stamtąd do naszych miejsc.

Obecna sytuacja w Lainya jest bardzo zła, gdyż nie ma ludzi, którzy uciekli do buszu. Obawiają się powrotu z powodu stacjonujących tam żołnierzy. Brak jest żywności i lekarstw, gdy zapasy i pola zostały w większości zniszczone a pomoc humanitarna nie może dotrzeć z powodu blokady dróg. W podobnej sytuacji już od ponad roku znajduje się miasteczko Wondruba położone 30 km od Lainya, a kolejne w naszej diecezji Mundri po 8 miesiącach zostało zajęte tylko przez 20% poprzedniego stanu ludności.

Podsumowując, obecna sytuacja w Lainya nie pozwala na powrót … bo nie ma niestety nikogo w naszym miasteczku. Nadzieją jest unormowanie jako takie w Sudanie Płd., gdzie ludność mogłaby się czuć bezpiecznie i powrócić, ale to na przykładzie dwóch miasteczek może zająć rok lub dłużej.

Módlmy się o pokój w Sudanie Płd. i w naszych sercach,
o. Andrzej

3 komentarze:

  1. Odezwij się jak będziesz miał czas o ochotę by spotkać się. Pozdrawiam. Piotr T

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za wszystkie te informacje o Sudanie. Od dawna śledzimy z żoną tego bloga, ale stwierdziłem, że trzeba dać znać, że ta praca naprawdę jest potrzebna. Dzięki temu inaczej patrzę na krótkie newsy o Sudanie w tv. Niech Wam Pan Bóg błogosławi. Nie wiem, jak można konkretnie teraz pomóc (poza tymi akcjami dotychczasowymi). Gdy usłyszałem w tv, że broń dla Sudanu przemycał podobno jakiś Polak, były oficer bez sumienia, to mi wstyd, że on jest Polakiem jak ja. Powinniśmy jakoś to wynagrodzić tym niewinnym ludziom w Lainya...
    pozdrawiam
    Krystian
    BTW. dzięki przy okazji za pracę o.Bartka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ksiądz wyjeżdżał do Sudanu Południowego chyba nie takich wydarzeń się spodziewał.Można powiedzieć że Anioł Stróż dobrze się spisał w tej skomplikowanej sytuacji i przyczynił się do tego że wrócił Pan do kraju z "dalekiej podróży".

    OdpowiedzUsuń