poniedziałek, 19 lutego 2018

100 lat niepodległości i 100 lat od urodzin Ojca Mariana.

O. Marian Żelazek werbista, który urodził się 30.01.1918, w roku odzyskania niepodległości został uznany przez Senat RP (22.02.2007) „za godny naśladowania wzór Polaka przełamującego bariery między ludźmi, w duchu chrześcijańskiego ekumenizmu i uniwersalizmu.”Ojciec Marian jest postacią łączącą ludzi, poprzez odkrywanie godności ludzkiej w każdym człowieku a szczególnie tym odrzuconym i niechcianym. Jako patriota i człowiek pokoju niósł przesłanie dobra i pokoju, którego wynikało z jego wychowania w wielodzietnej rodzinie, doświadczenia wiary i świadectwa mistrza nowicjatu i rektora w Chludowie bł. o Ludwika Mzyka, SVD, który stracił swoje życie (20.02.1940) w Forcie VII w Poznaniu. Ojca Mariana umacniało bycie z Jezusem, nawet w najtrudniejszych chwilach „piekła obozowego” w Dachau i Gusen. Jego dobroć przekroczyła granice Polski i skierowała go do drugiego co do wielkości narodu na ziemi tj. Indii. Przekraczając granicę i będąc w Indiach przez 56 lat, aż do swej śmierci miał nie tylko pół serca dla Polski i pół dla Indii, ale jak mówił kochał całym sercem Polskę i całym sercem Indie. Kochał każdego, a szczególnie tego porzuconego i nierozpoznawalnego przez innych. Na początku swojej posługi w Indiach w stanie Orissa (diecezja Salambapur) był wśród plemiona Adibasów, które było traktowane przez innych jako „nietykalne”, a potem w mieście Puri wśród trędowatych, którzy wywoływali wśród innych strach i obrzydzenie. O. Marian dostrzegł w nich jednak piękno i cierpiącego Chrystusa. Pokojem i dobrem, który nosił w sobie dzielił się z innymi, co przyczyniło się też do jego nominacji do Pokojowej Nagrody Nobla w 2002 i 2003 roku. Jako Polak, który poprzez swoje działanie ukazywał tę ukochaną Polskę innym, otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Tym jednak co było dla niego najważniejsze nie były nagrody, wyróżnienia czy nominacje, otrzymywane z Polski, z Indii i z całego świata, ale to że jego podopieczni ze szczerym i otwartym sercem zwracali się do niego „Bapa”, czyli Ojcze. Poprzez Ojca Mariana posługę wśród tych „najmniejszych” i najbardziej opuszczonych ludzi zadawali sobie pytanie, dlaczego on to robi. W Ojcu Marianie była ukryta prawda, że „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25,40). Jego praca i posługa, była formą dzielenia się Dobrą Nowiną, a jego mottem „nie trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć”. Tak też „dobry ojciec” został zapamiętany, gdy umierał 30.04.2006 roku na drodze z koloni trędowatych do swojego aśramu (pustelni), w opinii świętości.
Najważniejsze wydarzenia, które kształtowały Ojca Mariana Żelazka, SVD.
Ojciec Marian urodził się w roku niepodległości tak bardzo oczekiwanym przez Polaków po 123 latach zaborów. Ta niepodległość była wywalczana w pierwszych latach Polski w czasie Powstania Wielkopolskiego 1918-19, powstań śląskich i wojny bolszewickiej 1919-21, gdy Polska potwierdziła swoje granice począwszy od Traktatu Wersalskiego 1919 do Traktatu Ryskiego z 1921, nastąpił okres kryzysu gospodarczego spowodowanego I Wojną Światową i kolejnymi wojnami. 
Ojciec Marian przyszedł na świat w Palędziu k/ Poznania w wielodzietnej rodzinie. 16 dzieci (w tym  dwoje adoptowanych) Stanisława i Stanisławy wyrastało w trudnych warunkach. Ojciec Marian otrzymał chrzest 3 dni po swoich urodzinach 02.02.1918r. w święto Ofiarowania Pańskiego. Wysoka śmiertelność dzieci i trudne warunki powodowały, iż chrzest odbywał się w jak najszybszym terminie, ale dzień Ofiarowania Pańskiego, miał być też ofiarowaniem życia Bogu przez o. Mariana. Jego rodzice mieli 20 ha ziemi, młyn i ogród warzywny, ale w czasie kryzysu gospodarczego, zaledwie po roku nauki o. Mariana w miejscowej szkole podstawowej, byli zmuszeni do przeniesienia się do pobliskiego Poznania. W 1926 r. przyszły werbista rozpoczął naukę w podstawówce w Poznaniu, a następnie w gimnazjum św. Marii Magdaleny. Rodzina o. Mariana przeniosła się do 3 pokojowego mieszkania z kuchnią, co dla rodziny z 14 dziećmi (2 zmarła we wczesnym dzieciństwie) musiało być wystarczające. Rodzice utrzymywali się z prowadzonego przez nich sklepu warzywnego, chociaż w czasach kryzysu gospodarczego niekiedy bywało trudno.
Mały Marian wyróżniał się swoim naturalnym optymizmem i chęcią dzielenia się z innymi. Pewnego dnia będąc ministrantem, skorzystał z ulotki zostawionej przez misjonarza posługującego w Argentynie, mówiącego o gimnazjum męskim Księży Werbistów w Górnej Grupie (k. Grudziądza), które było jednocześnie połączone z niższym seminarium. Świadectwo misjonarza z Argentyny, zasiane przez niego „ziarno” i zostawiona przez niego ulotka miała przyczynić się do początku drogi nowego misjonarza w Indiach. Od 1932 roku o. Marian kontynuuje swoją naukę w Górnej Grupie. W  08 września (w dzień obchodzonych narodzin NMP) 1937 roku rozpoczyna swój nowicjat w Chludowie k. Poznania w dawnym miejscu cystersów i siedziby Romana Dmowskiego,(przywódcy endecji, a jednocześnie patrioty, który obok Józefa Piłsudskiego i Ignacego Paderewskiego działał na rzecz przywrócenia niepodległości Polsce). 
04 września 3 dni po wybuchu II wojny światowej o. Marian przyjmuje pierwsze śluby zakonne w Zgromadzeniu Słowa Bożego (werbistów) w Chludowie. 20 maja 1940r. kończy studia filozoficzne, a  dwa dni później wraz z innymi seminarzystami i kapłanami zostaje przewieziony do Fortu VII, aby 25 maja trafić do obozu koncentracyjnego w Dachau. Postawa mistrza nowicjatu i rektora Bł. o. Ludwika Mzyka, który ginie 20.02.1940 w Forcie VII umacnia kleryków aby być razem do końca.
Od 1940r. O. Marian z grupą podobnych mu 26  seminarzystów z Chludowa i niezliczoną grupą kapłanów i kleryków z Polski i Niemiec przebywa w obozach w Dachau i Gusen. W Gusen przy ciężkiej  pracy przy kamieniołomach ginie z wycieńczenia, głodu i chorób wiele osób. Pięć ciężkich latach w obozach pełnych chorób, eksperymentów medycznych i poniewierania człowieka wzmogły w o. Marianie poczucie godności i wartości każdego człowieka. O. Marian pewnego dnia pomógł współwięźniowi, który upadł i nie mógł wstać. Przyszły misjonarz wziął go na plecy, pomimo początkowego sprzeciwu, a potem usłyszał, że jest „aniołem”.Szukanie nadziei, jak mówił ”w piekle obozowym” przyczyniło się do chęci lepszego przeżycia swojego powołania. Ile razy umierał ktoś bliski z jego współbraci, on czuł iż musi również wypełnić ich powołanie. Z 26 jego kolegów tylko 14 przeżyło obóz. W obozie w Dachau było 30.000 więźniów, a niewiele go przeżyło w momencie wyzwolenia obozu przez Amerykanów 29.04.1940r.   
Przeżycie obozu i jego wyzwolenie było niesamowitym wydarzeniem, a o. Marian i wielu współwięźniów twierdzi, że cudem. W beznadziei życia obozowego oddali się pod opiekę św. Józefa (08.12.1940r. , a następnie odprawiali nowennę przed wyzwoleniem obozu do 22..04.1945), nie wiedząc, że istnieje plan całkowitego zniszczenia obozu, który miał nastąpić 29.04.1945 o godz.21.00.
Jak się okazało niewielka grupka aliantów znalazła się w pobliżu obozu otwierając ogień do przeważającej liczby Niemców nadzorujących obóz.  Grupa SS Viking, która miała zniszczyć obóz trafiła na inną grupę żołnierzy amerykańskich tak więc nie dotarła do obozu. Ten zbieg okoliczności, czy raczej cud dla przebywających w obozie doprowadził do cudu „zmartwychwstania”, ponownego narodzenia jak mówili, przejścia z „piekła obozowego”. Ten dzień 29 kwietnia swojego nowego życia świętowali co roku udając się na pielgrzymkę do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Nie jest to chyba przypadek, że 61 lat później o. Marian dzień po rocznicy tego nowego życia 30.04.20006, w niedzielę która symbolizuje zmartwychwstanie umarł w „wiosce zmartwychwstania”, bo tak nazwał swoją kolonię trędowatych, a narodził się dla nieba.
Misjonarz w Indiach 
Po wyzwoleniu obozu w Dachau o. Marian rozpoczął studia teologiczne w Rzymie. W 1948r. po trzecim roku teologii złożył śluby wieczyste i przyjął święcenia kapłańskie. W następnym roku kontynuował ostatni rok studiów i opiekował się polskimi uchodźcami pod Neapolem. 21 marca 1950 dotarł statkiem z Genui do Bombaju (Mumbai), a następnie rozpoczął swoją pracę pośród plemiona Adibasów. Wśród grupy 28 werbistowskich misjonarzy, którzy w latach 1950-65 posługiwali w stanie Orissa (diecezja Sambalpar) był tylko jeden lokalny kapłan, a dzisiaj mamy prawie 1000 indyjskich werbistów. Są to widoczne owoce posługiwania i zaangażowania również o. Mariana Żelazka (do dzisiaj z tego regionu Orissy pochodzi wielu kapłanów i biskupów). Dla o. Mariana jednak najważniejsze było zobaczenie godności człowieka wśród tego plemienia, które było nietykalne dla innych kast w Indiach. Edukacje i szkoły były tym czym jest wyzwolenie z dyskryminacji i otwarciem nowych dróg życia dla mieszkańców tego regionu. O. Marian był nauczycielem, dyrektorem, a  następnie wizytatorem dla 171 (1964) szkół katolickich w misji Sambalpar. W 1968 został proboszczem w Bondamuda, gdzie otworzył sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej. Będąc w Indiach cały czas czuł łączność z Polską, zresztą obraz przypomina bardziej kolor skóry miejscowych, co ułatwiło jej pokochanie jak Matki.
Po 25 latach posługi w 1975r. pojawiło się przed misjonarzem nowe wyzwanie, gdy został wysłany do świętego dla Hindusów miasta Puri. Po 5 latach udało się o. Marianowi otworzyć leprozorium dla trędowatych do których nikt nie chciał się zbliżyć. W 1984r. nastąpiło otwarcie jednej z większych radości ojca „bapa” Mariana tj. szkoły Beatrix dla dzieci pochodzących z rodzin trędowatych. „Bapa” Marian chciał aby dzieci wyszły spoza swojego środowiska dlatego założył szkołę (dzięki pomocy katolików z Holandii, którzy nazwali szkołę na cześć królowej Holenderskiej), 300 m od koloni trędowatych. Zresztą dla niego nie była to już kolonia ludzi odrzuconych przez społeczeństwo i marginalizowanych, ale „wioska zmartwychwstania”, nowych możliwości. Dzieci mogły czuć się docenione, poczuć swoją wartość i to, że zdobywają wiedzę i doświadczenie jak inne dzieci. Z czasem do szkoły zaczęły przychodzić inne dzieci i tak stała się szkołą zintegrowaną, gdzie na 650 dzieci tylko  150 pochodziło z rodzin trędowatych. W kolejnych latach powstaje internat, a szkoła z 7-klasowej rozrasta się w kierunku 10-klasowej. Jest to bardzo ważny punkt rozwoju szkoły, gdzie dzieci mogą osiągnąć pełne średnie wykształcenie i mieć perspektywy na dalszy rozwój i lepszą pracę, Edukacja jest przepustką dla tych dzieci w lepsze życie. Obok internatu powstaje plac zabaw. Obecnie dzieci z „wioski zmartwychwstania” uczą się i bawią ze swoimi rówieśnikami. Nie czują się już gorsze i mają też często swoich rodziców adopcyjnych, którzy pomagają im finansowo ukończyć szkołę, Jednakże przez wiele lat ta szkoła Beatrix bardzo różniła się od polskiej szkoły. Gdzie w internacie zamiast łóżka jest mata, zamiast szafy betonowa półka, zamiast zeszytu tabliczka, zamiast długopisu kreda, zamiast gumki woda. Gdy dzieci są w szkole „Bapa” ojciec Marian jest z nimi, a nauczycielka jest jak matka, albo jak same mówią „Sisu Gwuma”, czyli nauczycielka dla małych dzieci.
Od 1991r. o. Marian staje się pustelnikiem w aśramie, a jednocześnie nie zapomina o swojej „wiosce zmartwychwstania” i szkole. Wiele przyjaciół z Polski poprzez werbistów, Redemptoris Missio i inne organizacje pomagają trędowatym i ich rodzinom.  Redemptoris Missio wysyła lekarzy, dentystów, przybory medyczne. Od 1989r. działa „cottage of love and mercy” , czyli dom, a właściwie szpitalik dla trędowatych. O. Marian dbał o dzieci, o ich edukację, o ich wyrwanie z marginesu społeczeństwa do doprowadzenia ich do ludzi kształtujących nowe społeczeństwo. Nie zapomina jednak o wszystkich „dzieciach Bożych” również tych starszych. Trąd jest dzisiaj uleczalny. Dla odzyskania godności, poczucia się wartościowym „Bapa” Marian uaktywnił trędowatych i byłych trędowatych. Powstała kuchnia miłosierdzia, warsztaty obuwnicze, produkcje sznurków, materiałów tekstylnych, szwalnie produkujące maty z juty (również dla dzieci z internatu), ferma kurza i sad. Ryksiarze jeżdżący po ulicach Puri, to także ci od ojca Mariana. Polski misjonarz widział również pole poszukiwań i integracji z lokalnym społeczeństwem poprzez poszerzanie wiedzy dorosłych (biblioteka) i otwarcie ich na duchowość prowadzącą do prawdy. W 1985r. powstaje Centrum Poszukiwania Prawdy, a w końcowym okresie życia o. Mariana centrum duchowości i dialogu. 
56 lat ojca Mariana w Indiach pozwoliło dostrzec w ludziach z kasty „nietykalnych” ludzi wartościowych. Trąd to nie sprawa „złych duchów” jak początkowo uważali miejscowi, jest on uleczalny pomimo iż około 230.000 nowych osób rocznie choruje na trąd, w tym 70% w Indiach. Mieszkańcy Puri zaakceptowali obecność trędowatych, a ich dzieci uczą się z dziećmi z „wioski zmartwychwstania”.  Ojciec Marian urodził się 30 stycznia, w roku niepodległości, a Światowy Dzień Chorych na trąd obchodzi się w ostatnią niedzielę stycznia (od 1954r,), w okolicy jego urodzin, w Indiach dokładnie 30 stycznia (w dniu śmierci Mahatmy Gandhiego). Szacunek dla drugiego człowieka pomimo choroby, niedoskonałości, odmienności to przesłanie o. Mariana, który niósł Dobro Nowinę, bardziej działając i wykorzystując talenty innych. Każdy zaś sam musi znaleźć tę prawdę i praktykować zasadę o. Mariana Żelazka polskiego patrioty i misjonarza; „nie trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć”.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz