czwartek, 16 kwietnia 2020

Bidibidi koronawirus.

Bidibidi, 16 kwietnia 2020r.
Chciałbym się z Wami podzielić w następnym liście, jak w ostatnim czasie przeżywaliśmy okres świąt Wielkanocy. Zanim jednak to nastąpi , dziś parę słów o tym jak polityka państwa ograniczyła życie społeczne i jak wpływa na życie naszych uchodźców.
Jak wiecie w ostatnim miesiącu wprowadzono wiele restrykcji na świecie związanych z koronawirusem i nie ominęło to nas w Ugandzie i naszych uchodźców. Od 20 marca nie funkcjonują szkoły, a od 01 kwietnia nie tylko transport publiczny pomiędzy Kampalą , a poszczególnymi rejonami został wstrzymany, ale także transport samochodów prywatnych. Motory mogą być używane jeśli przewożą żywność. Sprzedaż na rynku została ograniczona do podstawowej żywności, a sklepy z żywnością w poszczególnych miejscowościach mogą być otwarte, ale pod wieloma restrykcjami. Ruch samochodowy miał być otwarty 15 kwietnia, ale zakaz poruszania się został wydłużony do 05 maja. Podobnie szkoły miały być ponownie otwarte 27 kwietnia, ale już wiadomo, iż w tym terminie nie zostaną otwarte. Kościoły zostały całkowicie zamknięte i jest zakaz jakichkolwiek zgromadzeń religijnych. Lotniska i granice lądowe zostały częściowo zamknięte tzn. są tylko otwarte dla sprowadzonej żywności i sprzętu medycznego.



Obóz Bidibidi zdj. http://blazyca.pl/

Jak to wpływa na miejscową ludność. Zamykanie większości miejsc pracy, w szczególności miastach prowadzi do kłopotów z przeżyciem dla większości biednych mieszkańców przedmieść  i slumsów stolicy kraju, którzy pracują na dniówki.  Jeśli od 20 marca czyli przez prawie miesiąc nie mają z czego żyć, jak również ich rodziny to możecie sobie wyobrazić co się dzieje w większości biednych rodzin z przedmieści. Część młodych chłopaków, którzy byli wysłani przez rodziny, aby przywieźć pieniądze, teraz wraca z niczym na wieś.  Zresztą na wsi sytuacja nie jest perfekcyjna, gdyż nie mogą sprzedać wszystkich produktów na rynku, a nie mają specjalnych miejsc do magazynowania. W związku z tym nieprzetworzone płody rolne też mogą ulec zepsuciu, a częściowo mogą zostać zjedzone przez szczury i inne insekty (jak termity). Miejscowi ludzi nie mają specjalnych piwniczek czy spichlerzy czy stodół. Większość ludzi żyła i funkcjonowała z dnia na dzień.



Dziewczynka z obozu Bidi Bidi http://blazyca.pl/


Jak koronawirus wpływa na uchodźców z Sudanu Płd. w naszym obozie Bidibidi. Po pierwsze nie mają pracy, a ta garstka osób co miała w jakiś organizacjach humanitarnych też w większości je potraciła. Domki stojące na powierzchni 30 na 30 m nie dają szans na uprawę, ale też separację od innych rodzin. Dystrybucja żywności prowadzona na terenie obozu od lipca 2016 r. jest systematycznie zmniejszana. Obecnie na jedną osobę na miesiąc przypada 8kg kassawy, 6kg fasoli i 1 ½ kubka oleju. Jak jest liczna rodzina i ma małe dzieci (niemowlęta)  to może część wymienić na pieniądze i jakąś dodatkową żywność kupić. Muszą też kupić drewno na opał, gdyż wszystko wokół obozu jest wycięte. Ci którzy próbują iść gdzieś dalej aby znaleźć drzewo na opał narażają się na pobicie, gdyż ludność miejscowa broni naturalnie swoich terenów (gdy prawie 300.000 ludzi potrzebuje tylko parę gałązek dziennie na swój jeden dzienny posiłek to w krótkim czasie nie ma lasu i krzewów). Przy ograniczonej żywności i jedzenia tylko fasolki oraz kasawy, oraz warunków, które panują w domkach (lub raczej w większości lepiankach-szałasach) o choroby nie trudno. Tym bardziej, iż rozpoczęła się pora deszczowa i znowu nie ma wystarczającej ilości trawy do pokrycia dachu (znowu trzeba jeszcze mocniej ograniczyć jedzenie i coś sprzedać z tego co się prawie nie ma, aby kupić trawę, by chatka nie przeciekała).



http://blazyca.pl/


Jak widzicie problemem nie jest tylko sam wirus, ale niedożywienie oraz fatalne warunki do przenocowania (mieszkać się za bardzo nie da, ale żeby się położyć w nocy i ewentualnie schronić przed deszczem). Czasami jedna rodzina to mama, tata i 17-cioro dzieci. Z reguły część to własne a druga część to od siostry czy brata, którzy zostali zabici w czasie wojny w Sudanie Płd. lub umarł tutaj na miejscu w obozie z powodu chorób. Największe żniwo zbiera malaria i tyfus, który łatwo atakuje niedożywiony organizm. Część osób nie wytrzymuje też traumy wojennej i obecnego wegetowania, oraz niemożliwości zapewnienia dzieciom podstawowych warunków do egzystencji (samobójstwa, znikanie bez pozostawienia wiadomości). Jeden z naszych katechistów Phiilbert z kaplicy św. Bakhita w Ariwa właśnie ma taką sytuację (rodzina z 17 dziećmi, a średnia to 6-8 dzieci w rodzinie). Dodatkowym problemem jest to, iż większość klinik czy nawet szpitali na terenie obozu nie ma lekarzy (ci którzy byli z zagranicy powrócili do swoich krajów), a pielęgniarek nie ma w wystarczającej liczbie. Zresztą z powodu koranawirusa w większości nie przyjmują do szpitala, lecz tylko w nagłych wypadkach. Nie ma też już w niektórych klinikach na terenie obozu wystarczającej ilości leków na malarię. Czy pomoc w postaci maseczek, sprzętu, płynów dezynfekujących pomoże ? Zapewne … ale problem jest w niedożywieniu (nie zbudujesz więc odpowiedniej odporności) i warunków do życia (jak odseparujesz chorego od 17 osobowej rodziny na 30m2?). Oczywiście, dzięki pomocy jednego z kapłanów z Polski pomogłem jednemu szpitalowi w Lodonga, ale 2000 $ starczyło na mobilne termometry (z których potem jeden został na siłę wzięty do szpitala w dystrykcie Yumbe, bo tam nie mieli), środki dezynfekujące, maseczki, rękawiczki itp.



Młodzi Sudańczycy Południowi na terenie obozu BidiBidi zdj.http://blazyca.pl/



Na pewno nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim i zapewnić odpowiedniego bezpieczeństwa. Jednakże tego nie oczekują od nasi uchodźcy … oni chcą tylko przeżyć. Kolejne redukcje żywności i perspektywa kolejnych ograniczeń czy opóźnień może wpłynąć na życie naszych Sudańczyków. Większość darczyńców jest zmęczona , iż pomoc udzielana uchodźcom tak długo trwa i nie są oni sami. Wiele problemów na świecie, a ostatnio pojawiający się koranawirus ograniczy zaangażowanie organizacji humanitarnych. Nasi przyjaciele z obozu Bidibidi przeżyli wojnę, przeżywają ograniczenia żywnościowe, sanitarne i mamy nadzieję, że przeżyją również koronawirusa. Nie w sensie chorobowym, bo malaria w ciągu roku zabija ponad 500.000 ludzi na świecie, z czego większość w Afryce. Z powodu zaś głodu ginie codziennie 8.000-10.000 ludzi na świecie, czyli ok.300.000 miesięcznie. W ciągu 4 miesięcy koronawirusa ta liczba jest mniejsza niż w ciągu miesiąca z powodu głodu. Śmierć każdego człowieka na świecie jest bardzo ważna, szczególnie nam bliskiego. Ludzie umierają z powodu różnych chorób i starości (ok. 4-5mln miesięcznie czyli do 60 mln rocznie), jednakże cały czas jest nadzieja, bo na świat przychodzi 140 mln rocznie. Każdy z nas jest ważny, każdy to inna historia, ale każdego z nas Bóg znał już w łonie matki i woła po imieniu.



Przejmujący smutek widoczny na twarzach dzieci z obozu to skutek ich traumatycznych doświadczeń zdj. http://blazyca.pl/


Czy w ostatnim czasie tak zajęliśmy się koronawirusem, iż mieliśmy czas zatrzymać się nad sensem naszego życia. To pewne, że każdy z nas umrze na ziemi … nie wiemy jednak jak, kiedy i z jakiego powodu. Może to jednak czas aby być z tymi którzy żyją wśród nas. Jezus Zmartwychwstały przychodzi dziś do nas i ofiaruje nam życie wieczne, ale jest ono możliwe, gdy przezwyciężymy nasze lęki i umrzemy w Chrystusie, aby się w nim na nowo narodzić. Chrystus żyje, prawdziwie zmartwychwstał, alleluja!
W następnej części podzielę się z Wami jak my przeżywaliśmy Święta Wielkanocy w tym nietypowym czasie. Niech Pan Was otacza opiekę i strzeże oraz rozpromieni swe oblicze nad Wami;
W modlitwie i błogosławieństwie,
o. Andrzej

1 komentarz: